Felietony - Parafia Trójcy Przenajświętszej w Stalowej Woli

Bractwo Adoracji Najświętszego Sakramentu
im. bł. Bronisława Markiewicza
przy Parafii Trójcy Przenajświętszej w Stalowe Woli

Parafia Trójcy Przenajświętszej w Stalowej Woli


Przejdź do treści

Felietony

p-Q
p-Q
   Artykuły, felietony i wiersze opublikowane w Naszym Słowie
2018 – 2022

Kołchoźnik
 Wcześniej urodzeni pamiętają czasy, kiedy w każdym domu musiał być zainstalowany radiowy głośnik,
z którego, poza muzyką, płynęła jedyna i słuszna propaganda. Ten przekaz miał kształtować świadomość
i ideową jednolitość. Mimo, że od tych mrocznych czasów minęły dziesięciolecia, pozostaje wrażenie,
że głośniki – zwane „kołchoźnikami” – nadal są w każdym domu i nadal „kształtują” obywatelską świadomość.
Tamte - od współczesnych „kołchoźników” różni to, że wtedy ludzie nie chcieli tego słuchać, ale musieli.
Dzisiaj nie muszą, ale chcą. A słowo „kołchoz” niewielu już dziś rozumie, a powinni. Czas najwyższy.

Strzał w dziesiątkę
      Grudzień zawsze jest … ciepły. Z racji św. Mikołaja, a przede wszystkim z racji Wigilii i samych świąt Bożego Narodzenia. Ciepły jest też z innego powodu. To świąteczne prezenty. Nie znam nikogo kto prezentów nie lubi, ale znam wiele osób, którym większą radość sprawia dawanie, niż otrzymywanie upominków.
I tu pojawia się pytanie, jak z prezentem trafić w „dziesiątkę”? Wśród najbliższych kłopot jest mniejszy,
bo wzajemnie znamy marzenia i potrzeby. Niełatwo jest z prezentem dla ubogich, samotnych, opuszczonych, zapomnianych i odrzuconych. Jakie oni mają potrzeby, marzenia i świąteczne tęsknoty? Czy zaspokoi je kilogram cukru, mąki i paczka makaronu, które się przydadzą, ale czy będą „strzałem w dziesiątkę?”. Zaprzyjaźniony listonosz opowiadał mi o świątecznej akcji, jaką wraz z kolegami  – najlepiej zorientowanymi „w terenie” przeprowadzili przed laty. Żywiołowo wspominał: - Ludzie biedni są bardzo zaradni i oszczędni,
a my często nie trafiamy w ich potrzeby i dajemy im „dobro na wagę”. Nasza pomoc trafiła celnie, bo znaliśmy potrzeby tych ludzi. Hydraulik poprawił cieknący kran, ślusarz wymienił stary zamek w drzwiach, fryzjerka sprawiła, że starsza kobieta z przyjemnością spoglądała w lustro, życzliwa sąsiadka załatała podartą pościel – cenną pamiątkę po mamie, pan „złota rączka” naprawił telewizor… a w Wigilię, do południa nasze żony odwiedziły wszystkich z opłatkiem i życzeniami. Tych łez szczęścia nigdy nie zapomnę. I obyło się bez cukru, mąki i makaronu. Każda pomoc i dar przyda się ludziom w potrzebie, ale nie każda będzie „strzałem
w dziesiątkę”. Warto o tym pomyśleć w tym – ciepłym miesiącu.

Gdzie ten Adwent?
      Święta coraz bliżej, czas biegnie nieubłaganie. A tu już druga niedziela Adwentu. Czym różni się nasza codzienność adwentowa od przedadwentowej? Czy zauważamy różnicę? Jedno widać bezsprzecznie - dzisiejszy świat zapomniał o Adwencie. Nie widać go w mediach i sieciach handlowych, bo tam już od połowy listopada panuje „magia świąt”. Jednak w żadnej  reklamie i promocyjnym haśle nie zauważymy odniesienia do Boga. Przywykliśmy do „świątecznych” promocji. To komercyjne przyspieszenie coraz rzadziej budzi w nas zdziwienie. Oswoił nas świat, wyciszył religijną wrażliwość, zneutralizował katolickie patrzenie
na przeżywanie Adwentu. Wypada spytać: Gdzie ten Adwent? On nadal jest i ma się dobrze – w kościele
i w rodzinie. Jak więc go prawdziwie przeżywać?
Można zrobić „adwentowy” rachunek sumienia, powiedzieć komuś „przepraszam”, pogodzić się, wybaczyć urazy, wspólnie się modlić, docenić domowe zacisze i pobyć z najbliższymi, pomyśleć o samotnych, wesprzeć ubogich, zerwać się o świcie na Roraty, wyciszyć się... trochę. Adwent jest czasem oczekiwania na przyjście Pana. I nie o betlejemskim żłóbku mowa. Przyjście Pana może nastąpić w każdej chwili - prawdziwie i ostatecznie, a my przecież „nie znamy dnia, ani godziny.” I to - dla jednych radosne, dla innych pełne obaw czekanie powinno być - prawdziwym Adwentem.

Opłatkowe porcje
Opłatek to pierwszy wigilijny smak, który zależnie od okoliczności przyprawiany bywa łzami, albo uśmiechem. Każdy inaczej łamie ten niecodzienny chleb. Niektórzy bez wahania i stanowczo, tak jak ściska się dłoń kogoś bliskiego i zaufanego. Niektórzy z nieśmiałością, jakby się bali, albo też tak jakby chcieli,
by ta chwila trwała jak najdłużej. Jedni urywają spory kawałek, którym można by posilić się na dłużej,
inni nieśmiało i symbolicznie odrywają, zaledwie widoczny skrawek tej ulotnej bieli. Każdy na swój sposób odrywa swoją opłatkową porcję, a w każdej „porcji” tkwi pragnienie wspólnoty, wspomnienia z lat dziecięcych, a przede wszystkim – potrzeba miłości. W ten szczególny,  wigilijny wieczór, nie żałujmy sobie. Dzielmy się opłatkiem, a porcje miłości niech będą szczodre i obfite.

Bifurkacja
Jako uczestnik kolonii letnich stanąłem nad niewielkimi rzeczkami Nielbą i Wełną w Wągrowcu (Wielkopolska), których wody krzyżowały się, a każda płynęła dalej swoim korytem. Wody jednej były krystalicznie przejrzyste, a drugiej mętne i brunatne. Krzyżowały się ich nurty, a każda płynęła dalej,
nie mieszając się i nie zabarwiając wzajemnie. To rzadki przyrodniczy fenomen zwany bifurkacją. Wspomnienie bifurkacji odżyło teraz, gdy krzyżują się rwące nurty ideowych rzeczek, a może rzek.
Tych krystalicznie czystych, z mętnymi i brunatnymi. Oby bifurkacja dobra i zła pozostała fenomenem wartości, które się nigdy nie pomieszają.

Hurra-pesymizm
   Przeciwieństwem „hurraoptymizmu”, który eksplozywnie wyraża pomyślne wydarzenia i euforycznie je nagłaśnia, jest „hurra – pesymizm”, który na zasadzie przeciwieństwa, wszystko co złe przyswaja i euforycznie nagłaśnia. Jedno i drugie „hurra” jest niebezpieczne, bo jest nieprawdziwe. Łatwo przyswajamy złe wieści. Dziesięć dobrych wieści przegrywa z jedną – złą. Stajemy się ich nałogowymi „łowcami”, a potem – to już
„z górki”. Wtedy nawet dobre drzewo nie ma wyjścia i musi rodzić złe owoce. Zaczynamy wyznawać zasadę: „im gorzej, tym lepiej”. Strumień nowych trosk nas zniewala, a wtedy blask porannego słońca niepokoi, życzliwy uśmiech przechodnia rodzi podejrzenie, a do tego wieści z internetu i mediów. Jest z tej pułapki ucieczka. To „eksplozywna” ufność pokładana w Bogu. I tylko w Nim. Bez Niego, sami skazujemy się na
„hurra – pesymizm”.

Oklaski na Golgocie ?!
 Coraz częściej, przy różnych „okazjach” podczas Mszy Św. możemy usłyszeć oklaski. Po pięknym kazaniu,
po ochrzczeniu dziecka i po ślubie. Zwykle, oklaski rozbrzmiewają w salach koncertowych i teatralnych,
albo na wiecach. Dobry, czy zły to obyczaj? Odpowiedź tkwi w rozumieniu, czym jest Najświętsza Ofiara.
Dla jednych Msza Św. jest radosną „ucztą”, dla innych Golgotą, a na świętym ołtarzu – na krzyżu umiera
Jezus Chrystus Odkupiciel. Umiera za cały świat i za każdego z nas. Zanim złożymy dłonie do oklasków podczas Mszy Św. zastanówmy się, czy klaszczemy na uczcie, czy na Golgocie?

Gdybym był… królem
   „Królem być to trudna sprawa, królem być to nie zabawa„. Na lekcji religii katecheta postawił licealistom pytanie: „Jaki swój najcenniejszy dar zaniósłbyś Jezusowi do Betlejem, gdybyś był królem? Odpowiedzi były różne, ale przeważały: „Ja nie mam nic cennego”. - Czyżby? Nieprzekonany katecheta pytał dalej:  
Czy ofiarowałbyś Jezusowi swój komputer, swoje słuchawki, wypasionego smartfona, a może modne ciuchy, albo  - wszystko co masz ? Twarze i oczy uczniów wyrażały odpowiedź w stylu: „no, nie wiem”.
A ja, gdybym był królem, co najbardziej cennego, co posiadam, złożyłbym u stóp prawdziwego Króla? Inteligencję i talenty, karierę, pozycję w firmie i grupie. Może swój życiowy dorobek, ambicje, a może „święty spokój? Niech to pytanie nie daje nam spokoju, bo „Królem być to trudna sprawa, królem być to nie zabawa.  

Łzy nadziei
   Pierwsi chrześcijanie opłakiwali grzechy braci, bo grzech jednego  ranił wszystkich i osłabiał całą wspólnotę. Powodem łez było: zabójstwo, cudzołóstwo i apostazja, czyli odejście ze wspólnoty.
Jedni odchodzili ze strachu przed prześladowaniem i perspektywą śmierci, inni z powodu wymagań,
jakie stawiał Jezus Chrystus. Wspólnoty opłakiwały odchodzących braci, modląc się o ich powrót.
Dzisiaj są i tacy, którzy odchodząc z Kościoła, żądają pisemnego aktu apostazji. Reakcją bywa zdziwienie, oburzenie i pogarda, ale czy są łzy nadziei? Są i tacy, którzy odchodzą po cichu. Opuszczają Kościół z różnych powodów. Wielu młodych katolików, po bierzmowaniu - „znika” z Kościoła, mimo że nikt ich za wiarę nie prześladuje. Kto po nich „zapłacze”, kto się za nich pomodli i łzy nadziei wyleje z nadzieją, że kiedyś do nas – do Kościoła powrócą?

(S)pokój
   Często myślimy, że jeśli wszystko się w naszym życiu dobrze poukłada, wtedy odnajdziemy spokój. Tymczasem jest odwrotnie. Najpierw trzeba się postarać, by odnaleźć spokój, a dopiero wtedy wszystko może się ułożyć. Prawdziwy (s)pokój osiąga się poprzez wytrwałą modlitwę, żywą i ufną więź z Bogiem.
Tylko Bóg daje spokój i pokój serca. Największy spokój pojawia się w nas, gdy wszystko ustawimy we właściwej kolejności przed Nim. I wtedy wszystko się poukłada w taki sposób, że odnajdziemy pokój
– Boże ukojenie.

Chciałbym  ...
  Chciałbym mieć takiego ojca, jakim był ks. Bronisław Markiewicz. Kochającego, ale wymagającego. Wpatrzonego w niebo, ale twardo stąpającego po ziemi. Karcącego, ale wybaczającego. Który się nie narzuca, ale za którym się tęskni. Prostego, a tajemniczego. Zapracowanego, ale mającego dla mnie czas. Wesołego, ale kiedy trzeba skupionego. Ukazującego mi cel, do którego sam podąża. Rozmodlonego,
który ze mną klęka do modlitwy. Świętego, bym się z nim spotkał … w niebie.

108 Róż
Świętych życia róże ścięte, w kwiecie wiary... niepojętej.
Jako dar z samego siebie, dla nagrody wiecznej w niebie.
Ufnie zjednoczeni z Bogiem dumnie stanęli przed wrogiem.
Kolce strachu pochowali, darowali płatki róż.
Pan zawołał, aby przyszli – i nie kiedyś, ale już!
W mrokach dziejów ścięto sto osiem pięknych róż,
które zakwitły dla Boga, wystrzeliły kwiatem,
by zadziwić i wzruszyć, by potrząsnąć światem.
Każda swą naturą, każda swoim bytem,
wiedziona Twórcy tych róż - odwiecznym zachwytem.
W tyglu ognia doświadczeni, tak jak czyni się ze złotem,
a ogród dla stu ośmiu róż zamienił się w Golgotę.
Jeśli kiedyś przyjdzie do nas Jezus i zapyta nas:
- Jesteście gotowi? - bo nadchodzi próby czas!
Gdy nadejdzie taka chwila i historii „nóż”,
czy będziemy mocni w wierze? - jak sto osiem róż?

Próchnica
 Gdy czyniono przygotowania do parafialnych Misji Świętych, stojący od lat przed naszym kościołem krzyż misyjny oddano do renowacji. Wtedy okazało się, że od wewnątrz zniszczyła go próchnica, a wydawało się, że do naprawienia jest niewiele. Zewnętrzny wygląd nie wskazywał na tak duży stopień zniszczenia.
„Ząb” czasu, czy znak czasu? Próchnica zwykle kojarzy się z chorobą zęba, ale dotyczy także drzew.
Z drzewem jest nieco inaczej niż z zębem, bo ząb zajęty próchnicą boli, a „drzewa umierają stojąc”.
Podobnie bywa z wiarą i „zdrowiem” duszy. Może nic nie boleć, ale próchnica może rozwijać się w najlepsze. Warto wracać do misyjnych nauk i wypełniać postanowienia, by nasza wiara nie stała się, jak drzewo,
które z zewnątrz okazałe, wewnątrz trawione jest próchnicą i obumiera.

Lubię komary
To zaskakujące wyznanie usłyszałem podczas rozmowy kobiet, które wracały do swych domów
po wieczornej Mszy św. Nie musiałem podsłuchiwać, bo emocje wzięły górę. Jedna z pań przekonywała,
że komary są dokuczliwe, a ich ukąszenia bolesne. I jeszcze to, że trzeba nie wiedzieć co się mówi,
gdy mówi się, że można lubić komary. Wkrótce wszystko się wyjaśniło. Głosząca pochwałę komarów kobieta opowiadała, że przed blokiem, w którym mieszka jest ławeczka, jakich wiele w naszej parafii.
- Moje panie, tam nie da się spokojnie przejść. Za każdym razem siedzący na ławeczce, z kompletnym brakiem dyskrecji obmawiają, głośno komentują i recenzują przechodzących. To swoiste „ławy sędziowskie”. Oskarżenia i wyroki padają łatwo i prędko. Bolą mnie te spojrzenia i komentarze bardziej, niż ukąszenia komarów.
I jeszcze za jedną rzecz lubię komary… Kobiety wstrzymały oddech.  - Lubię je za to, że gdy sobie używają, ławeczka pustoszeje. No i jak tu nie lubić komarów? Ich „ukąszenia” bolą krócej.

Globalna korekta
  Obecna epidemia dokonała fundamentalnej korekty wszystkiego i wszystkich. Odsłoniła niesamowitą naiwność „człowieka” w sensie cywilizacyjnym, człowieka, który dotąd uważał, że całkowicie opanował świat. Że dowolnie jesteśmy w stanie kształtować rzeczywistość, nie tylko tę polityczną, ale organiczną i każdą inną. Że człowiek może wszystko i wydaje mu się, że posiada „boskie” możliwości. Ten czas pokazał, jak bardzo zredukowaliśmy nasze istnienie do wymiaru doraźnego, i jak bardzo poddaliśmy się lękom i wyobrażeniom. Korekta sprawiła też, że zrozumieliśmy czym jest rodzina, Kościół, wspólnota. Pojęliśmy co jest ważne,
co najważniejsze, a co całkowicie nieważne. Obecne ograniczenia epidemiologiczne pokazują nam,
jak bardzo ograniczone są nasze możliwości i nasza natura. A co z naszą duchowością?
Czy i w niej nastąpiła korekta?

Tęsknota  
Codzienną żyję tęsknotą,
za parafią, za moim kościołem.
Za bliską mi wspólnotą,
kapłanów, wiernych - pospołem.

Tęsknię za żywą świątynią,
bez liczby wiernych wyliczeń
Nie „w necie”, ale prawdziwą,
bez barier i ograniczeń.

Tęsknię za konfesjonałem,
za Mszą „twarzą w twarz”.
Kazaniem głoszonym z zapałem,
gdy chce się „jeszcze raz”.

Tęsknię za świętą Komunią.
Dłońmi świętymi podaną.
Za brzmieniem organów
i pieśnią wspólnie śpiewaną.

Pączek z nadzieniem
   Tłusty czwartek. Tej tradycji służą wieki. Ten dzień nie może kojarzyć się z czymś, co nie jest… pączkiem. Niektórzy będą delektować się smakiem pączków nadziewanych marmoladą, czekoladą, advocatem… .  Fachowcy będą pouczać, jak pączki się „robi”, dietetycy będą liczyć kalorie i radzić, jak nie przytyć. Może warto, by w tym dniu pójść do kogoś, do znajomych, sąsiadów z pączkiem nadziewanym... miłością. Taką wysokokaloryczną, doskonale usmażoną, na dobrym ogniu. Niech się dietetycy nie martwią, bo nadmiar miłości jeszcze nikomu nie zaszkodził.

Orzeł w klatce
  Orzeł w klatce? W klatce można trzymać papugę i kanarka, ale nie orła. Orzeł jest esencją wolności.
My Polacy mamy naturę orła, pewnie dlatego orzeł znalazł się w naszym narodowym godle.
Obecne obostrzenia, zwłaszcza religijne nie sprzyjają naszej, polskiej naturze. My kochamy wolność zbiorowo i indywidualnie. Wolności pragniemy jak tlenu i uwielbiamy przestrzeń. Potwierdza to nasza narodowa historia. Spadkobiercy Norwida, Słowackiego, Mickiewicza i Sienkiewicza pragną i potrafią „latać”, wznosić się nad poziomy, nad lęki, ponad strachy „na Lachy” i jak ks. Markiewicz, potrafią z losem bój bezkrwawy toczyć. Bywają jednak „orły” którym strach podciął skrzydła i klatka oswoiła. Podobni kanarkom i papugom podkulili skrzydła. Z czasem osłabła w nich, a może zaniknęła potrzeba wolności. Gdy wreszcie otworzą te klatki
i będzie można z nich wyfrunąć, czy wszystkie orły wzbiją się w przestworza?  Ile „udomowionych”
i zasiedziałych pozostanie w klatce, czekając na karmę i polecenia „hodowców” wolności?

Straty niepowetowane
  Czas epidemii poczynił wiele strat. Lista strat jest długa, a ich odrobienie wymaga ogromnego wysiłku. Handlowcy utracili kupujących, usługodawcy klientów, sportowcy treningów i wyników, muzycy,
aktorzy prób i publiczności, nauczyciele uczniów, wykładowcy słuchaczy… A jakie straty ponieśli wierzący pozbawieni sakramentów w tym czasie? To są straty niepowetowane. Miara strat duchowych nie podlega ludzkim rachubom, a ich odrobienie bez Bożej pomocy, może być trudne, a nawet niemożliwe. Święty Boże,
święty Mocny… zmiłuj się nad nami.  

Lusterko wsteczne
  Nakaz społecznego dystansu dyktuje społeczną ostrożność, ale niszczy społeczne relacje. Jesteśmy jak kierowcy, którzy podążając w sobie znanym celu, mijają stojących przy drodze. Oni czekają, byśmy się zatrzymali, a my – zdystansowani, oddalamy się. Jednak „odruchowo” spoglądamy w lusterko wsteczne. Społeczna kaskada lęku, mechanizm, odruch, instynkt…? Niewrażliwi nawet nie spojrzeliby w lusterko,
ale przecież my jesteśmy wrażliwi. W życiu, jak na drodze. Zawsze ktoś czeka, byśmy się zatrzymali.
Tylko to nieszczęsne lusterko wsteczne… A może to nie lusterko, a sumienie?  

Dobra „zła wiadomość”
  Współcześni medialni prorocy mają dla nas „złą wiadomość”. Wieszczą, że po pandemii już nic nie będzie jak dawniej. W warstwie domyślnej zawarty jest przekaz negatywny, który ma być strachem po strachu, czyli; „bałeś się w czasie pandemii, bój się po niej”. Jednak rzeczywistość „po epidemijna” może okazać się lepszą, nawet doskonalszą. Może ludzie zatęsknią za sobą bardziej. Ktoś zrozumie drugiego człowieka, uszanuje wartość pracy, ból samotności, krzyż cierpienia, znaczenie wiary, Boga i Kościoła. I już nie będziemy się witać łokciem. Bez lęku będziemy bliżej siebie, mniej niż dwa metry. Ludzie wrócą do pracy, uczniowie do szkół,
a wierni do kościołów. Jeśli tak będzie wyglądała ta wieszczona „nowa” rzeczywistość – to jest bardzo dobra „zła wiadomość”.

Zbyt dorośli ...
         Niedawno słyszałem rozmowę sześcio, może siedmiolatka z jego babcią. Siedzieli oboje na parkowej ławeczce, zwróceni ku sobie i wpatrzeni w siebie. Chłopiec zapytał: - Babciu, kochasz bajki? Babcia westchnęła. - Nie wszystkie, ale niektóre lubię. Malec zamknął oczy - Za siedmioma górami, za siedmioma lasami… Babcia przerwała. - Za takimi bajkami nie przepadam, bo to dla mnie za daleko. Wnuczek zamyślił się, by po chwili drążyć temat. - Chciałabyś zamieszkać w zamku, w którym jest sto komnat?
Babcia z grymasem na twarzy odparła: - A kto by tyle pokoi wysprzątał? - Babciu, a w tych pokojach jest sto okien. Babcia znowu przerwała. - Tyle okien do umycia? To ponad moje siły. Chłopiec niezrażony odparł.
- We wszystkim pomogłoby ci aniołki. Zakłopotana babcia wstała i całując wnuczka dodała:
- Oj, ty mój mały marzycielu. Powędrowali w głąb parkowej alejki trzymając się za ręce.
Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci….  
Bardzo często – my dorośli jesteśmy… zbyt dorośli.

Na froncie
Każdy żołnierz może nosić w sercu wzniosłe idee, hasła i waleczne motywy, ale prawdziwa odwaga sprawdza się na prawdziwym froncie. W warunkach pokoju waleczne porywy pozostają teorią i patetycznym zbiorem uczuć.
W konfrontacji z wrogiem, gdy czas wyjść z koszar, przychodzi czas próby. Wtedy nie ma wyjścia.
Walka o zwycięstwo, albo klęska. No chyba, że dezercja. Ta militarna figura idealnie wpisuje się
w rzeczywistość wiary.
Każdy z nas jest żołnierzem Jezusa, który na co dzień wyznaje wierność Dowódcy. W koszarach nie jest to trudne, ale dopiero na froncie sprawdza się prawdziwa odwaga. Nie wyczekujmy frontu. Już na nim jesteśmy. Ilu w nas wojowników, a ilu dezerterów?

Iskry na ściernisku
„Bóg ich doświadczył jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. W dzień nawiedzenia ich przez Boga zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku.”. (Mdr 3, 1-15)

To, czym teraz żyjemy, co z głęboką troską przeżywamy, dla wielu jest czasem egzaminu osobistej wiary, doświadczanej „w tyglu” prób, jakiej poddawane jest złoto. Opustoszały ulice, szkoły, urzędy i place zabaw. Siedzimy w domach za zamkniętymi drzwiami, w obawie przed nieznanym. Wpatrzeni w telewizory i internet potęgujemy strach, zwątpienie, a może .. niewiarę. Otacza nas świat inny, dotąd nieznany, jak ściernisko pusty i smutny. Ale są w tym świecie ludzie „całopalni”, którzy mimo obaw i ryzyka, w szpitalnych oddziałach, opiekują się chorymi, leczą ich, pocieszają i pomagają, którzy zanoszą potrzebującym codzienne zakupy,
leki z apteki i dobre słowo. Kapłani, którzy sprawują Eucharystię, spowiadają, idą do chorych
z namaszczeniem i Komunią św. I ci, którzy bez obaw, z wiarą i ufnością przychodzą na codzienną i niedzielną Mszę św. Oni wszyscy, jak iskry „rozbiegli się po ściernisku”. W czasach szczególnego doświadczenia, wszelkie uczynki i wysiłki stają się szczególne i niezniszczalne.
Nie lękajmy się i bądźmy jak iskry na ściernisku.

Anielska cierpliwość
Coraz mniej umiemy czekać. Wszystko ma być szybkie: internet, dostawa, działanie leku, efekt i satysfakcja.
Nie lubimy czekać na cokolwiek. Prawdziwe czekanie jest jak Adwent i ma inny wymiar, gdy bywa dotkliwą próbą cierpliwości, gdy doświadczamy naszej kruchości i niewystarczalności. Dla niektórych czekanie jest radością i nadzieją, dla innych piekłem i cierpieniem. Wszystko zależy od tego na co naprawdę czekamy. Roman Brandstaetter pisał:
„Kto powiedział, że czekanie jest cierpieniem? Czekanie jest radością. Czekanie jest Aniołem”.
Zapewne na tym polega prawdziwie adwentowe oczekiwanie. Musimy jeszcze znaleźć w sobie cierpliwość. Najlepiej … anielską.  

Wigilijna sztafeta
  Wigilia Bożego Narodzenia. Z radia płynie potok niby kolęd o śniegu, którego nie ma, i ani słowa o Bogu który jest.
W wielu oknach rzęsiście oświetlone choinki i dekoracje świąteczne. W domu zapach -  „domu”.
To jedyny taki w roku zapach. Inny na te, a inny na inne święta. Tego wieczoru, patrząc na własne dzieci, widzimy samych siebie, gdy przed laty - z miłością i troską patrzyli na nas nasi rodzice, a na nich nasi dziadkowie. I nadal urzeka nas to samo: miłość, radość, barwy, smaki, zapachy i wyobraźnia.
Wspaniała ta wigilijna sztafeta. Oby trwała najdłużej, bo gdyby się skończyła – skończyłoby się tak wiele. Wigilia to najpiękniejszy dzień w roku. Wigiliami odmierzamy życie, wdzięczni Bogu, że jeszcze dał nam czas na wigilijną sztafetę.  

Patron przyjaźni
Jan, najmłodszy z Apostołów, jako jedyny z grona Dwunastu był ze swoim Mistrzem do końca. Nigdy Go nie zdradził, w Niego nie zwątpił, ani się nie zaparł. Wraz z Maryją stał pod krzyżem i tylko on usłyszał:
„Oto Matka twoja”.
Święty Jan Apostoł mógłby być patronem przyjaciół. Wierna przyjaźń jest niepowtarzalnym darem.
Mamy wokół siebie ludzi, z którymi pragniemy być blisko i mieć ich za przyjaciół, którzy nie zdradzą i się nas nie zaprą, ale na taki dar trzeba zapracować, bo przyjaźń wymaga trwania zawsze i do końca.

Wół i osioł
  Uboga stajenka, siano i zimny żłób, a przy nim wół i osioł. Dwoje młodych ludzi troskliwie pochyla się nad Dziecięciem. Boże Narodzenie. Jak dobrze, że jest taki dzień w całym roku. Dobrze, że jeszcze jest wielkim Świętem,
a nie tylko reliktem i etnograficznym wspomnieniem historycznego zdarzenia, które wspomina się ciepło
i kolorowo. Na te święta życzę sobie, by w zimnej grocie mego serca Jezus odnalazł sposobne miejsce.
I nie tylko raz w roku, ale codziennie mógł się w nim rodzić. I by przeszkodą nie była moja duchowa ociężałość wołu i upór osła.

Kolaps
  Jesteśmy świadkami i bezwolnymi uczestnikami cywilizacyjnego i powszechnego kolapsu.
W zaskakującym tempie zapada się wszystko to, co dotąd – przez stulecia było jasne, proste i oczywiste,
gdy jednakowo rozumieliśmy stałe pojęcia, reguły i zasady. Dotychczasowe, wielowiekowe wartości w jednej chwili zmieniły znaczenie i sens.
Dobrem staje się zło, a zło dobrem. Czarne zastępuje to, co dotąd było białe. Prawdę, jako punkt odniesienia zastąpiono „punktem widzenia” i prawem do własnej opinii. Efektem są złamane sumienia, skłócenia
w rodzinach, konflikty społeczne, niebezpieczny relatywizm i skrajny nihilizm.
Na szczęście, według „mądrych głów” zjawisko kolapsu nie trwa wiecznie i ma swój kres, po którym wszystko wraca do normy. Bądźmy roztropni jak ewangeliczne panny, które wyczekując Pana zachowały oliwę wiary
i nadziei. Gdy kończą się ludzkie możliwości, zaczyna się moc Pana Boga. Nie człowiek, a Pan Bóg jest Panem świata.

Ostatnia  wokanda
Każdy z nas ma swój termin na ostatniej wokandzie, gdy odbędzie się ostateczna rozprawa i zapadnie ostatni wyrok. Wyrokiem będzie wieczność. Tak mało o tym myślimy, gdy wskazówki naszych zegarów spokojnie odmierzają czas,
a zrywając kartki z kalendarza myślimy o jutrze, przekonani że nadejdzie. A sąd „jak złodziej” może nadejść
i będziemy sądzeni z miłości, z naszych słów i czynów, a także z tego czegośmy nie uczynili „najmniejszym”.
W pamięci utkwiła mi anegdota wypowiedziana przez niezwykłego kaznodzieję ks. Piotra Pawlukiewicza.
W kolejce do bram nieba stanął znany z dobroczynności i hojności bogacz. Pewny swego, w kobiecie stojącej przed nim rozpoznał Matkę Teresę. Pewność nieba zniknęła, gdy dotarły do niego słowa wypowiedziane do „kalkuckiej bohaterki”: Wejdź, ale mogłaś więcej! Pomni „ostatniej wokandy” nie traćmy danego nam czasu, by nie zaskoczyło nas wypowiedziane na ostatniej wokandzie: „mogłeś więcej!”.

Uśmiech losu ?
  Ileż to razy byliśmy przekonani, że o pewnych zdarzeniach w naszym życiu zadecydował tzw. pomyślny zbieg okoliczności, łut szczęścia, szczęśliwy przypadek albo uśmiech losu. Katolik nie wierzy w „uśmiechy” losu bo wie, że wszystko leży w mocy Boga, Pana naszej – mojej historii, który „wszystko urządził według miary, liczby i wagi”. Każde, dane nam szczęśliwe zrządzenie, które nazwiemy uśmiechem losu
– zawsze od Boga pochodzi.

Bogiem silni?
  Przy jednym z rond w naszym mieście stoi duży krzyż, a pod nim cytat z Jana Pawła II: „Stalowa Wola Bogiem silna”. Zastanawiająca pewność zawarta w tym haśle zdumiewa, zwłaszcza gdy żyje się w tym mieście na co dzień.
Aż dziwi, że ta wzniosła myśl nikogo dotąd nie uraziła. Świadczyć to może o niezwykłej tolerancji albo niezwykłej obojętności. Prężność „Bożych siłaczy” zapewne da się wyrazić i wyważyć, ale w jaki sposób? Liczbą wiernych w kościele, kulturą religijną czy miłością i wzajemną życzliwością? I czy cytat świętego papieża o nas jest nadal aktualny? Odpowiedzi powinniśmy szukać niezwłocznie, ale najpierw w sobie.

Niezłomni
  Arcybiskup Ignacy Tokarczuk był „mężem niezłomnym”, który w powojennej historii polskiego Kościoła wybudował najwięcej kościołów i kaplic mimo przeszkód ze strony „budowniczych” socjalistycznego ładu. Stalowowolski kościół pw. Trójcy Przenajświętszej jest jednym z wielu dowodów odwagi tego niezłomnego pasterza. Lektura parafialnych kronik i wspomnienia świadków pokazuje, w jakich bólach wszystko się rodziło. W tych księgach tętni etos tamtych lat, gdy o wszystkim decydował Urząd do Spraw Wyznań, jego funkcjonariusze, a także donosiciele. Wtedy niejeden proboszcz trafiał do więzienia, a budowniczy tracili pracę i szansę na utrzymanie rodziny. Niezłomny biskup Ignacy i ks. Ciaciek potrafili przytępić czujność partyjnych kacyków. Nasz kościół powstał, a my jesteśmy beneficjentami odwagi – niezłomnych kapłanów. Kościół już mamy, ale trzeba jeszcze czegoś – niezłomnej wiary.

Z Panem Bogiem
Pośród zjeżdżających na sankach dzieci pojawia się sześciolatek z mamą, niestety bez własnych sanek. Chłopiec aż rwie się do zabawy. Dostrzega to jedna z mam, która oferuje chłopcu saneczki swojej córeczki. Chłopiec drży z radości. Siada i sunie w dół po skrzącym śniegu. Z dołu woła: - Dziękuję, proszę pani.
Pani proponuje ponowny zjazd. Chłopiec skacze z radości i zjeżdża jeszcze kilka razy. Gdy przychodzi chwila pożegnania obie mamy życzliwie się żegnają. Mama przypomina chłopcu:
- Co trzeba powiedzieć na pożegnanie? Szczęśliwy chłopiec woła: Było super proszę pani! Pani z radością unosi kciuk, ale mama chłopca nie odpuszcza: Co się mówi na pożegnanie? Chłopiec z uśmiechem woła:
- Z Panem Bogiem, proszę pani! Tego się pani nie spodziewała. Zakłopotana pomachała rękawiczką.
Nie jest źle.

Nic monarchów nie odstrasza
  Że też im się chciało pokonać tak długą drogę (ok. 2 tys. km), by w zwykłym dziecięciu odnaleźć Króla Królów. Żadnego z nich nie powstrzymało poczucie własnej wielkości i królewskiej godności.
A dzisiaj, niektórym trudno pozbyć się monarszej wyniosłości, by uczynić choćby jeden krok do zwykłego człowieka. Ciągle jednak są wśród nas prawdziwi „monarchowie”, bez koron na głowie, dla których daleka
i trudna droga do bliźniego nie jest przeszkodą, bo prawdziwych monarchów nic nie odstrasza.

Gdybania „uliczne”
  A gdyby nazwy ulic przyporządkować ich mieszkańcom? Na Spokojnej mieszkaliby ludzie o spokojnym usposobieniu, na Wesołej - weseli z natury. Na Słonecznej zawsze by było słońce, na Kwiatowej rosłyby kwiaty, Wspólna, łączyłaby wszystkich, na Cichej…  Jacy byliby mieszkańcy: Bohaterów, Niezłomnych
albo Wolności? W wielu miastach są takie ulice. Zapewne najlepiej mieszkać na Słonecznej i Spokojnej,
ale to tylko takie - uliczne gdybania.

Garść malin     (29.01.2021)
                            Choćby armia pedagogów, specjalistów rzesza cała,
                            wytężając swe umysły ponad siły się starała,
                            by do serca dziecka trafić, nieufności drzwi wyważyć.
                            To i tak nie dadzą rady, spece w swej dziedzinie starzy.
                            Nie zdołają znaleźć klucza, by do dziecka doróść skali,
                            jak to czynił Ksiądz Markiewicz, darując garść malin.
                            Wyciągnijmy więc swe dłonie, aby przyjąć słodki gest.
                            I spróbujmy jak On kochać - Miłość siłą jest.

Pod górkę
Ks. Markiewicz miał zawsze „pod górkę”, ale w naszych czasach też miałby niełatwo.
W „obronie” przygarniętych sierot wstawiłby się Sanepid, Kuratorium, armia psychologów,
Rzecznik Praw Dziecka, zatroskane media i inne czynniki społeczne. Czy w gąszczu współczesnych reguł
i standardów dostrzegliby ewangeliczną i niestandardową miłość? Taką, która do dzisiaj nas zdumiewa
i zawstydza. Taka miłość zawsze ma „pod górkę”.

Święty nie musi być chudy
  Święty Tomasz z Akwinu nie był chudy, a trafił do nieba. Lubił dobrze zjeść i miał niezwykłe poczucie humoru. Hagiografowie życzliwie wypominają mu wcięcie w stole na obfity brzuch.
Jednak nie tusza uczyniła go świętym, a wiara i nauczanie które stało się jednym z fundamentów teologii katolickiej, gdy definiował prawdę, łaskę i - udowadniał istnienie Boga. W niebie jest miejsce dla wielu.
Także dla chudych i grubych, o ile ich życie było - dowodem na istnienie Boga.

Jeden procent
  Do końca kwietnia mamy czas, by rozliczyć się z fiskusem. Przy tej okazji możemy przekazać 1% na cele szlachetne. To zaledwie jeden procent, ale w sumie jest miarą dobra, które może zmienić lub poprawić czyjś los. A gdyby tak każdy z nas w czasie Wielkiego Postu ofiarował innym jeden procent samego siebie,
tego co ma w sobie najlepsze i najpiękniejsze. Jak wielkie dobro byśmy wzajemnie uczynili.
Najpierw wystarczy: „głodnych nakarmić, spragnionych napoić … Wystarczy jeden procent, ale przecież zawsze można dać więcej.

Dobry Pasterz i dobre owce
Niedziela Dobrego Pasterza. Przymioty dobrego pasterza potrafimy wymienić bezbłędnie. Pasterz ma być dobry, dobrotliwy, wyrozumiały i miłosierny. Powinien umieć słuchać i być cierpliwy. Ponadto ma mieć dar pokory dla krnąbrnej, upartej i zbuntowanej owieczki. Wskazane jest, by miał zawsze uśmiechniętą twarz
i wyciągniętą serdeczną dłoń. Powinien być czujny, gotowy i sposobny, by znaleźć czas i pomoc dla zagubionej owieczki. Lista oczekiwań jest długa i zawsze coś do niej można dopisać.
Wypada zapytać o przymioty, jakie winna mieć „owieczka”. Czy nie powinny być one wobec swojego pasterza: ufne, posłuszne, oddane, pokorne, wyrozumiałe i kochające? Lista oczekiwań jest długa i zawsze coś do niej można dopisać.

Krzew i latorośle
Tyle planów i pomysłów – bez Boga snujemy każdego dnia. Ile „domów” bez Niego budujemy, ile „straży”
bez Niego stawiamy. Trud to daremny, jeśli jest bez Boga. Stare polskie przysłowie mówi: „Bez Boga, ani do proga”. Warto je przypomnieć tym, którzy na swój sposób żyją i trafiają na manowce. A potem kipią pretensjami i żalem do Boga, o którym dotąd nie pamiętali. Słychać wtedy pretensje: Prosiłem Go,
a On mnie wysłuchał. A jednak On nie jest Bogiem „głuchym” i nieczułym. On daje ożywczą łaskę latoroślom, które wyrastają z życiodajnego krzewu. Trzeba się w Nim mocno zakorzenić, by wydać owoc.
Wtedy z Nim wszelkie plany i pomysły wydadzą plon obfity.

Wpatrzeni w niebo
  Chrześcijanin powinien stąpać po ziemi, ale nie może przestać wpatrywać się w niebo. W 1961 r. na Ziemię powrócił słynny radziecki lotnik i kosmonauta Jurij Gagarin. Zapytany przez ówczesne media, czy w kosmosie widział Boga, odpowiedział: „Patrzyłem, patrzyłem, ale Boga nie widziałem”. Możemy się godzinami wpatrywać w niebo i nic nie widzieć. Możemy się niebem zachwycać, Drogą Mleczną i trajektorią planet,
ale boimy się zapytać, kto ten kosmiczny ład ustanowił i stworzył. Tym się chrześcijanie od astronomów różnią, że patrząc w niebo – widzą w nim przygotowane dla nich mieszkanie. Zbawczą  i niebiańska „rezerwację” dla każdego, bez wyjątku. Także dla astronomów. Patrząc w niebo, podziwiajmy dzieła Boże
i miejsce wiecznego zamieszkania.

Zagrody nasze widzieć przychodzi
 Tę znaną pieśń śpiewamy zwykle w Boże Ciało, podczas procesji eucharystycznej. Zagród już w miastach niewiele, ale w mniejszych miejscowościach i na wsiach wciąż ich nie brakuje. Już sam wyraz „zagroda” oznacza teren, przestrzeń oddzieloną od obcych. Zagroda jest naszym prywatnym terytorium, oddzielonym
i niedostępnym dla obcych, intruzów i osób niepożądanych. Jezus pragnie przyjść także tu, ale Jemu zależy bardziej o zagrody, które wybudowaliśmy we własnym sercu. Niekiedy te zagrody stają się twierdzami,
do których Bóg nie ma wstępu. Coraz częściej i śmielej ludzi z wnętrza swych zagród mówią, że miejsce dla Boga jest w kościele. Coraz więcej jest takich, którzy ośmielają się wyznaczać Bogu „zagrodę”.
Uroczystość Bożego Ciała jest jedyną w roku okazją, bowiem Pan Jezus opuszcza świątynie i „widzieć przychodzi” nasze troski, nasze wady, braki i niedostatki. Byłoby dobrze w tym czasie – na oścież otworzyć wrota swoich zagród. Tych materialnych i tych duchowych.

Dzięki Bogu
 Często słyszymy: „dzięki Bogu wszystko poszło po mojej myśli”, albo „dzięki Bogu wszystko się udało”.
Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś powiedział: „dzięki Bogu, nie poszło tak jak chciałem”. Zwykle, powodzenie wiążemy z Bogiem, a niepowodzenia i przeciwności kojarzymy z Bożą nieprzychylnością.
Tymczasem Pan Bóg niekiedy „niszczy”, niweczy nasze plany, projekty i wizje, bo tylko On wie one są dla nas niedobre. I wtedy, dzięki Bogu nasze plany legną w gruzach. On na zgliszczach naszych planów
– dla naszego zbawienia buduje coś lepszego, doskonalszego i pożyteczniejszego dla nas.
Nie dość, że tak mało Bogu dziękujemy, to zwykle do końca nie wiemy za co…

Opłatkowa receptura
  Trudno sobie wyobrazić Wigilię Bożego Narodzenia bez opłatka. Jego śnieżna biel pachnie domem rodzinnym, dzieciństwem, ukojeniem i miłością. Skłania do wzruszeń, wspomnień i radości.
Jak wiele znaczy mały, biały opłatek. Jego receptura jest prosta, jak prosta jest prawda; woda, sól i mąka.
To widoczne i odczuwalne smakiem składniki. Są jednak trzy inne, niewidoczne składniki. To przebaczenie, zgoda i kruchość. Dawniej Boże Narodzenie nazywano świętami „godnimi”, bo nikt nie usiadł do Wigilii,
jeśli wpierw nie przebaczył winowajcy, albo o przebaczenie za swe winy nie poprosił.
Nikt się z przebaczeniem nie ociągał. I wtedy pojawiała się zgoda – drugi składnik opłatka.
Trzeci składnik – kruchość, uświadamia, że nietrwałe jest wszystko co człowiek buduje własnymi siłami,
jak kruche jest życie.  Receptura opłatka uczy troski o wszystko co ważne i co najważniejsze.
W Wigilię pomyślmy o tej recepturze.

Ziarnko gorczycy
  W roku 150 grecki filozof Celsus przepowiadał: „Wy chrześcijanie , jesteście wariatami, jeżeli wierzycie,
że wasza religia może się rozszerzyć na cały świat”. Jak widać, nie miał racji. Filozofowie też się mylą.
Mylili się również „mędrcy” i ideolodzy kolejnych epok, którzy wieszczyli Kościołowi rychły upadek.
A Kościół Chrystusowych „wariatów” był, jest i będzie; Opoką, skałą, zamkiem warownym, źródłem Wody Żywej, ojczyzną świętych i błogosławionych, światłem niegasnącym. Krzewem gorejącym, przystanią dla błądzących, pociechą płaczących, ukojeniem dla cierpiących, bezpiecznym schronieniem dla bezdomnych, dla zmarłych przebłaganiem i Bramą do Nieba. Bo Kościół nie jest dziełem człowieka, ale Chrystusa.

Nauka z kosmosu
  Wzorem minionych wieków powinno się nauczać w szkołach astronomii. Nie tylko po to, by ludzie pamiętali, że to Ziemia krąży wokół Słońca. Głównie po to, by każdy człowiek zdał sobie sprawę z kruchości
i filigranowej wartości, jaką przedstawia ludzkie życie na błękitnej planecie.
Pędzimy gdzieś w kosmicznych przestworzach, a wydaje się nam, że jesteśmy „pępkiem świata”.
Taka lekcja pokory być może przytemperowałaby pragnienie władzy, nieumiarkowanego bogactwa, megalomanii, a niektórym dała przeczucie samego Boga.

Jezus na skoczni
  Sport, jak sport wymaga pokazania siły, umiejętności, determinacji, konsekwencji i odwagi.
Odwaga niejedno ma imię, a jednym z nich jest wiara. To wiara osobista, która publicznie pokazana wymaga odwagi. Gdy Dawid Kubacki przed skokiem wykonuje znak krzyża, to jego gest widzą miliony widzów
na całym świecie. Często kamerzyści pokazują ten gest i nie wiadomo, czy tylko z podziwu.
Każdy z nas ma swoją „skocznię”, na której codziennie zasiada, by skoczyć najlepiej i najdalej.
To zwykłe sprawy do rozwiązania, kłopoty i problemy. Gest wiary – znak krzyża na początek dnia i przed każdą czynnością, jeśli nie da od razu oczekiwanego efektu, to z pewnością będzie aktem przyznania się
do Jezusa. A za to można otrzymać najwyższe trofeum – nagrodę w Niebie.
Wyższych wyróżnień nie ma na całym świecie.

Jałmużna dla Króla
  Bardzo często nasza codzienna modlitwa, albo modlitwa w ogóle, jest wobec Boga „tanim groszem”.
Jakąś chwilową jałmużną, którą z wielką łaskawością Jemu rzucamy, jak żebrakowi jakiemuś pod kościołem. Daliśmy – „kupiliśmy” święty spokój i błogie przekonanie, że spełniliśmy chrześcijańską powinność.
Zwykle to jest pospieszny, poranny znak krzyża na czole, jakieś błagalne westchnienie albo pilna prośba,
by było „po naszemu”. Modlitewna  „tania” jałmużna, a oczekiwania godne milionera. Tymczasem modlitwa jest jak audiencja u Króla, u Pana i Władcy, którego nie można zbyć jałmużną. Jemu należy się to co najlepsze, najgodniejsze i najszacowniejsze. Królowi nie daje się jałmużny. Jemu trzeba dać wszystko.

Szczyt zaufania
  Przed oknami mojego domu jest niewielka górka, z której dzieci zjeżdżają na sankach.
To wspaniały widok, kiedy małe dzieci wraz ze swoimi ojcami pokonują pierwsze w swoim życiu „szczyty”. Zanim taki zjazd nastąpi słychać wołanie: Tato, gdzie jesteś! Pomóż mi! A wtedy słychać donośny głos ojca: Nie bój się, ruszaj! Jestem przy tobie. Troskliwy ojciec na śnieżnym stoku jest obrazem naszego Ojca,
który jest w Niebie. On zawsze jest przy nas. Czuwa nad każdym naszym życiowym „szczytem”
i każdym z niego zjazdem. A my tak często wstydzimy się, tak zwyczajnie jak dzieci spytać:
Tato, jesteś tu? Pomożesz mi?

Pułapka
  Do dziś pamiętam, z lat dziecięcych krótki wierszyk, którego nauczyła mnie babcia.
Zrób dziś, co jutro zrobić masz,
pamiętaj zawsze o tym.
Wstydem nie spłoni ci się twarz,
zrób dziś co jutro zrobić masz.
Największy bowiem w tym błąd nasz,
iż wszystko ma być potem -
zrób dziś co jutro zrobić masz,
pamiętaj zawsze o tym.
  Treść tej rymowanki dotyczyła codziennych obowiązków, jednak idealnie pasuje do wielkopostnych postanowień. Często planom ich realizacji towarzyszy słowo „jutro”. Nie ma większej pułapki, niż to właśnie słowo lub jego inne formy: później, kiedyś, wkrótce, spróbuję, postaram się…  
Unikajmy pułapki „jutra”, bo efektem może być „wstyd, który płoni twarz”.

Serce niespokojne
  Wiele jest serc wrażliwych i wiele nieczułych, ale najwięcej jest serc niespokojnych. Zapewne dlatego najczęściej życzymy sobie wzajemnie – poza zdrowiem - spokoju. Można odnieść wrażenie, że spokój serca jest celem samym w sobie. Szewc, gdy zrobi dobre buty pozostaje w rozterce, że mógłby je zrobić jeszcze lepiej. Podobne „nie -spokoje” przeżywają twórcy, rzeźbiarze, kompozytorzy i pisarze. Także rodzice, dziadkowie, duszpasterze, nauczyciele i wychowawcy. Każdy z nich – każdy z nas, w swoim niespokojnym sercu czuje, że mógłby wszystko zrobić lepiej. Każdy rodzic mógł lepiej wychować dzieci, każdy kapłan uratować więcej dusz, nauczyciel lepiej nauczyć, pisarz lepiej napisać, rzeźbiarz lepiej wyrzeźbić i każdy szewc zrobić lepsze buty. Jak uspokoić niespokojne serce?
Św. Augustynowi się udało: „Niespokojne serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”.

Tradycja
Przedświąteczne nastroje i smaki pozostają na długo w naszej pamięci i w naszych sercach.
Rodzice i troje ich dzieci dźwigało z targowiska do domu dużą, ciężką i żywą choinkę. Przystawali co chwilę, zasapani, ale zadowoleni. Jedno z dzieci co chwilę dopytywało: - Tato, ubierzemy ją dzisiaj? Proszę!
Tata milczał jak zaklęty, ale mama krótko rozstrzygnęła kwestię. - Dopiero w Wigilię. Taka jest tradycja. Więcej pytań nie było, bo tradycję się zachowuje i pielęgnuje. Można - co coraz częściej widać -„ubierać” choinkę nawet w połowie grudnia, ale gdzie te „smaki” i te wigilijne emocje? Dopiero w Wigilię czuje się sens całego Adwentu i oczekiwania na „chwilę”, gdy przy wspólnym ubieraniu choinki, przy wigilijnej kolacji, dzieleniu się opłatkiem i wspólnym śpiewie kolęd umacnia się więź wzajemna i tradycja.
Zawsze można ją ominąć, zapomnieć i wymazać, ale cóż to za święta, bez niej?

Puste stągwie
    Zakończyliśmy drugą „edycję” nowenny o powrót młodzieży do Kościoła.
Piękna to idea, ale trzeba spytać: Co sprawiło, że oni od Kościoła odeszli? To trudne i kłopotliwe dla nas pytanie.
A może, że w tej nowennie chodziło o naszych synów, córki i o naszych wnuków. Ktoś powiedział:
„ Tu potrzeba cudu, jak w Kanie Galilejskiej”. Jeśli tak, módlmy się, ale pamiętajmy o  stągwiach.
Rozmawiajmy z dziećmi i wnukami o Panu Bogu, a własnym życiem dajmy świadectwo wierności Kościołowi.

Kiedyś to były pączki
    Eh, kiedyś to były pączki. Domowe, słodkie, dorodne, nadziewane miłością babci albo mamy… palce lizać.
Dzisiejsze, owszem są okazałe i pulchniutkie, ale co może być w pączku za 99 groszy?
Te pączki są jak współczesne idee i hasła. Tanie, wabiące i … jałowe. Nie „groźne” są w nich kalorie,
ale – utrwalacze, a rosnąca popularność tych „podrób” to z pewnością skutek działania - spulchniaczy.
Kto by pomyślał? Zwykły pączek, a tyle w nim „nadzienia” do przemyślenia. Kiedyś to były pączki

Przed Twe ołtarze
Przed Twe ołtarze niesiemy błaganie.
Uchroń nas Panie od strachu i zguby!
Kiedy nasza wiara staje się pytaniem.
Czego chcesz od nas w czasie próby?

Jeśli zwątpimy Boże, co uczynisz z nami?
W czas zarazy, w czasie doświadczenia.
Nie dopuść do tego, Ojcze nasz i Panie.
Gdy z nadzieją wzywamy Twojego Imienia.

Boże, coś Polskę przez tak liczne wieki,
chroniłeś naród, zawsze Tobie wierny.
W czasie epidemii, nie żałuj opieki.
Boże Wiekuisty, bądź nam miłosierny.

Pierwsza dla ostatnich jest miłość
  Wszystko co pierwsze przeważnie cieszy i inspiruje. Pierwszy dzień wiosny, pierwsza myśl, pierwsza myśl, pierwsze zwycięstwo i pierwsza wygrana. Są też inne „pierwsze razy”. Pierwsza porażka, pierwsze rozczarowanie, pierwsze kłamstwo, pierwsza zdrada i pierwsza przegrana. Jedynka jako pierwsza liczba jest zwiastunką także tej ostatniej.
Niekiedy ostatni raz bywa pierwszym, np. ostatnie pożegnanie może być pierwszą okazją do przebaczenia,
a ostatnia szansa może być pierwszą i jedyną. Ostatni upadek może być pierwszą szansą na powstanie
z ostatniego upadek. Ewangeliczna arytmetyka: „ostatni będą pierwszymi”. Pan Bóg stworzył arytmetykę,
ale bliżej Mu do „ostatnich”, a nie „pierwszych”.
Pewnie dlatego, że pierwszą szansą dla ostatnich jest … pierwsza miłość.

Bezobjawowi
Bezobjawowy patogen może być niebezpieczny. Niemniej niebezpieczna jest bezobjawowa wspólnota.
Wielkim niebezpieczeństwem jest bezobjawowa miłość, ale największym w skutkach zagrożeniem jest bezobjawowa wiara w Boga - objawionego w Jezusie Chrystusie. Bezobjawowa wiara „martwa jest”.

Bujając w obłokach
Czego to ludzie nie wymyślą? 8 września obchodzony jest Światowy Dzień Marzyciela. Ja dzień marzyciela obchodzę przez 365 dni w roku, ale znam ludzi, którzy nie marzą wcale, a marzycieli uważają za oderwanych od rzeczywistości dziwaków bujających w obłokach. A mnie się w marzycielach najbardziej podoba to,
że oni potrafią „bujać w obłokach” na bezchmurnym niebie. Z zasady nie celebruję tych świeckich obchodów, ale Dzień Marzyciela bardzo mi odpowiada, ponieważ pośród moich niezliczonych marzeń jest i to,
żeby ludzie mieli marzenia i żeby one się im - o ile są godziwe – spełniały. I żeby jeszcze nauczyli się
„bujać w obłokach” przez 365 dni w roku. A to, wbrew pozorom nie jest takie proste.

Czy znasz swojego Anioła?
Rok temu - w dniu liturgicznego wspomnienia św. Michała Archanioła w naszym kościele odbyła się uroczystość, która  zgromadziła pokaźną wspólnotę wiernych, kapłanów z sąsiednich parafii, policjantów
w galowych mundurach, wspólnoty parafialne i nasz chór „Soli Deo”. Kazanie wygłosił - pochodzący z naszej parafii ks. Jerzy Kubik, który mówił o „aniołach” i o Aniołach. To ważne – nie tylko w pisowni rozgraniczenie. Kaznodzieja wszystkim obecnym zadał pytanie: „Czy znasz swojego Anioła?”. Minął rok, ale to pytanie wciąż nurtuje, bo w jakimś momencie życia wypada wiedzieć, kto nam cały ten czas towarzyszył. Kto pomagał, wspierał, pocieszał i chronił?  I kto czyni to nadal, każdego dnia.

Nihil novi sub sole
Postępowi wizjonerzy zapowiadają opiłowanie „katolickich przywilejów”, a katolików chcą uczynić mniejszością.
To pomysł paradoksalny, bowiem w szaleńczym trendzie walki o prawa mniejszości, mniejszościowi katolicy wraz z innymi mniejszościami odzyskaliby prawa przynależne mniejszościom. Absurd goni absurd,
a to upoważnia do przypuszczenia, że niedouczeni wizjonerzy nie znają historii, choćby: Dawida i Goliata, „Judyt wojującej”, wojska Gedeona. Nie słyszeli o Sobieskim, o obronie Jasnej Góry, o „cudzie nad Wisłą”
i o niezliczonych zwycięstwach, które dzięki Bożej interwencji i pomocy Maryi odnosiła mniejszość.
Dla strategów mniejszość jest słabością, dla katolików niekoniecznie. A antykatolicka ideologia?  
– nic nowego pod słońcem.

Per aspera ad astra
Na bezchmurnym niebie ujrzałem niezliczone i zapierające dech gwiazdozbiory. Zawsze mnie te plejady gwiazd zachwycały, ale tego wieczoru zapragnąłem, by znaleźć się tam, na jednej z nich. Zapragnąłem być
z dala od ziemskiego zgiełku, od nieustannych walk plemiennych i politycznych sporów.
Od Hiobowych wieści i siejących zamęt statystyk. Jesienny chłód sprawił, że z gwiazd prędko powróciłem
na Ziemię. Zrozumiałem, że do gwiazd droga daleka i nierealna, a z Ziemi bliżej jest do Nieba.
Owszem, trzeba się nieźle natrudzić, ale tam można dotrzeć realnie.

Moment perygeum
 Perygeum to w astronomii „moment”, gdy na niebie widzimy „superpełnię”, a „superksiężyc” jest najbliżej Ziemi. Można go wtedy podziwiać i się nim zachwycać z bardzo bliska. Apogeum jest tego momentu przeciwieństwem.
To astronomiczne zjawisko skłania do refleksji nieastronomicznej: o odległościach pomiędzy człowiekiem
i Stwórcą.
O zachwycie i podziwie dla Boga, który nie w momentach, ale zawsze jest z nami bardzo blisko.
I do pytania w jakim momencie relacji z Nim jestem teraz? W apogeum czy perygeum?  

Być jak Ananiasz
 Paweł z Tarsu, zanim się nawrócił, był Szawłem, zionącym nienawiścią do chrześcijan.
Aby go nawrócić i pozyskać dla Kościoła, Pan Jezus odebrał mu wzrok. Posłużył się Ananiaszem,
by Szaweł na nowo przejrzał. Dzisiaj, gdy nie brakuje, zionących nienawiścią do Kościoła Szawłów,
nie powinno zabraknąć Ananiaszów. Własnym życiem, modlitwą i dobrym słowem przywracajmy wzrok wrogom Kościoła, bo nigdy nie wiemy którego z nich dotyczą słowa:
„bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie”.

Głębia pociąga
 Przy brzegu jest spokojnie, bo jest płytko. Głębia pociąga, ale wymaga trudu i odwagi. Ktokolwiek był nad morzem lub jeziorem, wie jak z tym jest. Jedni wypływają na głębię, nurkują i szukają głębokich wrażeń,
inni wolą pozostawać przy spokojnym brzegu. Wolą zamoczyć stopy, co odważniejsi kolana, ale dalej nie pójdą. W życiu duchowym jest podobnie. Jedni wypływają na głębię, inni zostają przy brzegu.
„Wypłyń na głębię” – to zachęta dla pragnących czegoś więcej, niż codzienność.
To zaproszenie dla tych, których głębia pociąga.

Boży konkret
 Wiara w Boga jest rzeczywistością konkretną. Ona nie jest wyłącznie piękną ideą oderwaną
od rzeczywistości. Boże wymagania są konkretne, a ich wypełnienie przynosi konkretne owoce,
tak jak ich zaniechanie przynosi konkretne skutki. Jeśli moje życie jest konkretną odpowiedzią,
to konkretną odpowiedzią Boga jest niebo, które jest rzeczywistością…  konkretną.

Czy te oczy mogą kłamać?
 Onieśmielające są oczy dziecka. Dorośli – z wyjątkiem zakochanych – potrafią patrzeć sobie
w oczy zaledwie kilka sekund. Po chwili mrugają i „uciekają”. Inaczej jest z małymi dziećmi.
One mogą patrzeć sobie w oczy całymi minutami, bez mrugnięcia okiem. Inaczej jest z dorosłymi
i dziećmi. W pojedynku na spojrzenia zawsze wygrywają dzieci. Gdzie tkwi tajemnica?
To pytanie onieśmiela tak, jak onieśmielające są oczy dziecka.





































Strzał w dziesiątkę
      Grudzień zawsze jest … ciepły. Z racji św. Mikołaja, a przede wszystkim z racji Wigilii i samych świąt Bożego Narodzenia.
Ciepły jest też z innego powodu. To świąteczne prezenty. Nie znam nikogo kto prezentów nie lubi, ale znam wiele osób, którym większą radość sprawia dawanie, niż otrzymywanie upominków. I tu pojawia się pytanie, jak z prezentem trafić w „dziesiątkę”? Wśród najbliższych kłopot jest mniejszy, bo wzajemnie znamy marzenia i potrzeby. Niełatwo jest z prezentem dla ubogich, samotnych, opuszczonych, zapomnianych i odrzuconych. Jakie oni mają potrzeby, marzenia i świąteczne tęsknoty?
Czy zaspokoi je kilogram cukru, mąki i paczka makaronu, które się przydadzą, ale czy będą „strzałem w dziesiątkę?”.
Zaprzyjaźniony listonosz opowiadał mi o świątecznej akcji, jaką wraz z kolegami  – najlepiej zorientowanymi „w terenie” przeprowadzili przed laty. Żywiołowo wspominał:                       
- Ludzie biedni są bardzo zaradni i oszczędni, a my często nie trafiamy w ich potrzeby i dajemy im „dobro na wagę”.              
Nasza pomoc trafiła celnie, bo znaliśmy potrzeby tych ludzi. Hydraulik poprawił cieknący kran, ślusarz wymienił stary zamek
w drzwiach, fryzjerka sprawiła, że starsza kobieta z przyjemnością spoglądała w lustro, życzliwa sąsiadka załatała podartą pościel
– cenną pamiątkę po mamie, pan „złota rączka” naprawił telewizor… a w Wigilię, do południa nasze żony odwiedziły wszystkich
z opłatkiem i życzeniami. Tych łez szczęścia nigdy nie zapomnę. I obyło się bez cukru, mąki i makaronu. Każda pomoc i dar przyda się ludziom w potrzebie, ale nie każda będzie „strzałem w dziesiątkę”. Warto o tym pomyśleć w tym – ciepłym miesiącu. (1.12.2019)

Gdzie ten Adwent?
      Święta coraz bliżej, czas biegnie nieubłaganie. A tu już druga niedziela Adwentu. Czym różni się nasza codzienność adwentowa
od przedadwentowej? Czy zauważamy różnicę? Jedno widać bezsprzecznie - dzisiejszy świat zapomniał o Adwencie.
Nie widać go w mediach i sieciach handlowych, bo tam już od połowy listopada panuje „magia świąt”.
Jednak w żadnej  reklamie i promocyjnym haśle nie zauważymy odniesienia do Boga. Przywykliśmy do „świątecznych” promocji.
To komercyjne przyspieszenie coraz rzadziej budzi w nas zdziwienie. Oswoił nas świat, wyciszył religijną wrażliwość, zneutralizował katolickie patrzenie na przeżywanie Adwentu. Wypada spytać: Gdzie ten Adwent? On nadal jest i ma się dobrze
– w kościele i w rodzinie. Jak więc go prawdziwie przeżywać?
Można zrobić „adwentowy” rachunek sumienia, powiedzieć komuś „przepraszam”, pogodzić się, wybaczyć urazy, wspólnie się modlić, docenić domowe zacisze i pobyć z najbliższymi, pomyśleć o samotnych, wesprzeć ubogich, zerwać się o świcie na Roraty,
wyciszyć się... trochę. Adwent jest czasem oczekiwania na przyjście Pana. I nie o betlejemskim żłóbku mowa.
Przyjście Pana może nastąpić w każdej chwili - prawdziwie i ostatecznie, a my przecież „nie znamy dnia, ani godziny.”
I to - dla jednych radosne, dla innych pełne obaw czekanie powinno być - prawdziwym Adwentem. (8.12.2019)
 
Opłatkowe porcje
    Opłatek to pierwszy wigilijny smak, który zależnie od okoliczności przyprawiany bywa łzami, albo uśmiechem. Każdy inaczej łamie ten niecodzienny chleb. Niektórzy bez wahania i stanowczo, tak jak ściska się dłoń kogoś bliskiego i zaufanego.
Niektórzy z nieśmiałością, jakby się bali, albo też tak jakby chcieli, by ta chwila trwała jak najdłużej. Jedni urywają spory kawałek, którym można by posilić się na dłużej, inni nieśmiało i symbolicznie odrywają, zaledwie widoczny skrawek tej ulotnej bieli.
Każdy na swój sposób odrywa swoją opłatkową porcję, a w każdej „porcji” tkwi pragnienie wspólnoty, wspomnienia z lat dziecięcych, a przede wszystkim – potrzeba miłości. W ten szczególny,  wigilijny wieczór, nie żałujmy sobie. Dzielmy się opłatkiem, a porcje miłości niech będą szczodre i obfite. (22.12.2019)
 
Sługa uniżony
    Widywałem go codziennie, gdy szedł, niosąc oburącz torby pełne zakupów. W przydługim płaszczu, przygarbiony,
wiekowy mężczyzna, którego gesty oceniano jako „bogacza na pokaz”. Widywałem go także na codziennej, porannej Mszy,
gdy klęczał w ostatniej ławce kościoła. Zatopiony w modlitwie nie unosił głowy. Któregoś dnia nasze drogi się zbiegły.
Z uśmiechem poprosił o pomoc. Dźwigając ciężkie torby podążyłem za nim. Starsza kobieta otworzyła drzwi i z radością przyjęła jedną z toreb. Kolejną odebrał, siedzący na wózku inwalidzkim młody mężczyzna. Stojąc kilka schodów niżej dosłyszałem:
- Do jutra. Ostatnia torba dostała się niewidomemu mężczyźnie, który czekając w drzwiach, po stąpaniu rozpoznał przybysza.
- Może pan profesor wstąpi na herbatkę…  Profesor grzecznie odmówił – Może kiedyś, bo teraz biegnę do moich studentów.
Chętnie podałbym nazwisko, nieżyjącego już profesora, ale RODO. Nie wiem, czy dotyczy ono zmarłych, ale ta anonimowość  - paradoksalnie „sługom uniżonym” bardzo sprzyja. Jakie to ewangeliczne. (27.10.2019)
 
Bifurkacja
    Jako uczestnik kolonii letnich stanąłem nad niewielkimi rzeczkami Nielbą i Wełną w Wągrowcu (Wielkopolska), których wody krzyżowały się, a każda płynęła dalej swoim korytem. Wody jednej były krystalicznie przejrzyste, a drugiej mętne i brunatne. Krzyżowały się ich nurty, a każda płynęła dalej, nie mieszając się i nie zabarwiając wzajemnie.
To rzadki przyrodniczy fenomen zwany bifurkacją. Wspomnienie bifurkacji odżyło teraz, gdy krzyżują się rwące nurty ideowych rzeczek, a może rzek. Tych krystalicznie czystych, z mętnymi i brunatnymi.
Oby bifurkacja dobra i zła pozostała fenomenem wartości, które się nigdy nie pomieszają. (1.09.2019)

Hurra-pesymizm
    Przeciwieństwem „hurraoptymizmu”, który eksplozywnie wyraża pomyślne wydarzenia i euforycznie je nagłaśnia, jest „hurra – pesymizm”, który na zasadzie przeciwieństwa, wszystko co złe przyswaja i euforycznie nagłaśnia. Jedno i drugie „hurra” jest niebezpieczne, bo jest nieprawdziwe. Łatwo przyswajamy złe wieści. Dziesięć dobrych wieści przegrywa z jedną – złą.
Stajemy się ich nałogowymi „łowcami”, a potem – to już „z górki”. Wtedy nawet dobre drzewo nie ma wyjścia i musi rodzić złe owoce. Zaczynamy wyznawać zasadę: „im gorzej, tym lepiej”. Strumień nowych trosk nas zniewala, a wtedy blask porannego słońca niepokoi, życzliwy uśmiech przechodnia rodzi podejrzenie, a do tego wieści z internetu i mediów. Jest z tej pułapki ucieczka.
To „eksplozywna” ufność pokładana w Bogu. I tylko w Nim. Bez Niego, sami skazujemy się na „hurra – pesymizm”. (08.09.2019)
 
Oklaski na Golgocie ?!
     Coraz częściej, przy różnych „okazjach” podczas Mszy Św. możemy usłyszeć oklaski. Po pięknym kazaniu, po ochrzczeniu dziecka
i po ślubie. Zwykle, oklaski rozbrzmiewają w salach koncertowych i teatralnych, albo na wiecach. Dobry, czy zły to obyczaj? Odpowiedź tkwi w rozumieniu, czym jest Najświętsza Ofiara. Dla jednych Msza Św. jest radosną „ucztą”, dla innych Golgotą,
a na świętym ołtarzu – na krzyżu umiera Jezus Chrystus Odkupiciel. Umiera za cały świat i za każdego z nas.
Zanim złożymy dłonie do oklasków podczas Mszy Św. zastanówmy się, czy klaszczemy na uczcie, czy na Golgocie? (22.09.2019)
 
Gdybym był… królem
   „Królem być to trudna sprawa, królem być to nie zabawa„. Na lekcji religii katecheta postawił licealistom pytanie:    
„Jaki swój najcenniejszy dar zaniósłbyś Jezusowi do Betlejem, gdybyś był królem? Odpowiedzi były różne, ale przeważały:
„Ja nie mam nic cennego”. - Czyżby? Nieprzekonany katecheta pytał dalej:  Czy ofiarowałbyś Jezusowi swój komputer, swoje słuchawki, wypasionego smartfona, a może modne ciuchy, albo  - wszystko co masz ?                    
Twarze i oczy uczniów wyrażały odpowiedź w stylu: „no, nie wiem”. A ja, gdybym był królem, co najbardziej cennego, co posiadam, złożyłbym u stóp prawdziwego Króla? Inteligencję i talenty, karierę, pozycję w firmie i grupie. Może swój życiowy dorobek, ambicje,
a może „święty spokój? Niech to pytanie nie daje nam spokoju, bo „Królem być to trudna sprawa, królem być to nie zabawa.  (05.01.2020)

Łzy nadziei
   Pierwsi chrześcijanie opłakiwali grzechy braci, bo grzech jednego  ranił wszystkich i osłabiał całą wspólnotę. Powodem łez było: zabójstwo, cudzołóstwo i apostazja, czyli odejście ze wspólnoty. Jedni odchodzili ze strachu przed prześladowaniem i perspektywą śmierci, inni z powodu wymagań, jakie stawiał Jezus Chrystus. Wspólnoty opłakiwały odchodzących braci, modląc się o ich powrót. Dzisiaj są i tacy, którzy odchodząc z Kościoła, żądają pisemnego aktu apostazji. Reakcją bywa zdziwienie, oburzenie i pogarda,
ale czy są łzy nadziei? Są i tacy, którzy odchodzą po cichu. Opuszczają Kościół z różnych powodów. Wielu młodych katolików,
po bierzmowaniu - „znika” z Kościoła, mimo że nikt ich za wiarę nie prześladuje. Kto po nich „zapłacze”, kto się za nich pomodli
i łzy nadziei wyleje z nadzieją, że kiedyś do nas – do Kościoła powrócą? (12.01.2020)
 
(S)pokój
   Często myślimy, że jeśli wszystko się w naszym życiu dobrze poukłada, wtedy odnajdziemy spokój. Tymczasem jest odwrotnie. Najpierw trzeba się postarać, by odnaleźć spokój, a dopiero wtedy wszystko może się ułożyć. Prawdziwy (s)pokój osiąga się poprzez wytrwałą modlitwę, żywą i ufną więź z Bogiem. Tylko Bóg daje spokój i pokój serca. Największy spokój pojawia się w nas,
gdy wszystko ustawimy we właściwej kolejności przed Nim. I wtedy wszystko się poukłada w taki sposób, że odnajdziemy pokój – Boże ukojenie. (19.01.2020)

Chciałbym
 ...
    Chciałbym mieć takiego ojca, jakim był ks. Bronisław Markiewicz. Kochającego, ale wymagającego. Wpatrzonego w niebo,
ale twardo stąpającego po ziemi. Karcącego, ale wybaczającego. Który się nie narzuca, ale za którym się tęskni.
Prostego, a tajemniczego. Zapracowanego, ale mającego dla mnie czas. Wesołego, ale kiedy trzeba skupionego.
Ukazującego mi cel, do którego sam podąża. Rozmodlonego, który ze mną klęka do modlitwy.
Świętego, bym się z nim spotkał … w niebie. (26.01.2020)
 
108 Róż
Świętych życia róże ścięte, w kwiecie wiary... niepojętej.
Jako dar z samego siebie, dla nagrody wiecznej w niebie.
Ufnie zjednoczeni z Bogiem dumnie stanęli przed wrogiem.
Kolce strachu pochowali, darowali płatki róż.
Pan zawołał, aby przyszli – i nie kiedyś, ale już!
W mrokach dziejów ścięto sto osiem pięknych róż,
które zakwitły dla Boga, wystrzeliły kwiatem,
by zadziwić i wzruszyć, by potrząsnąć światem.
Każda swą naturą, każda swoim bytem,
wiedziona Twórcy tych róż - odwiecznym zachwytem.
W tyglu ognia doświadczeni, tak jak czyni się ze złotem,
a ogród dla stu ośmiu róż zamienił się w Golgotę.
Jeśli kiedyś przyjdzie do nas Jezus i zapyta nas:
- Jesteście gotowi? - bo nadchodzi próby czas!
Gdy nadejdzie taka chwila i historii „nóż”,
czy będziemy mocni w wierze? - jak sto osiem róż?
(09.06.2019)

Próchnica
  Gdy czyniono przygotowania do parafialnych Misji Świętych, stojący od lat przed naszym kościołem krzyż misyjny oddano
do renowacji. Wtedy okazało się, że od wewnątrz zniszczyła go próchnica, a wydawało się, że do naprawienia jest niewiele. Zewnętrzny wygląd nie wskazywał na tak duży stopień zniszczenia. „Ząb” czasu, czy znak czasu? Próchnica zwykle kojarzy się
z chorobą zęba, ale dotyczy także drzew. Z drzewem jest nieco inaczej niż z zębem, bo ząb zajęty próchnicą boli, a „drzewa umierają stojąc”. Podobnie bywa z wiarą i „zdrowiem” duszy. Może nic nie boleć, ale próchnica może rozwijać się w najlepsze.
Warto wracać do misyjnych nauk i wypełniać postanowienia, by nasza wiara nie stała się, jak drzewo, które z zewnątrz okazałe, wewnątrz trawione jest próchnicą i obumiera. (16.06.2019)
 
Lubię komary
     To zaskakujące wyznanie usłyszałem podczas rozmowy kobiet, które wracały do swych domów po wieczornej Mszy św. Nie musiałem podsłuchiwać, bo emocje wzięły górę. Jedna z pań przekonywała, że komary są dokuczliwe, a ich ukąszenia bolesne. I jeszcze to, że trzeba nie wiedzieć co się mówi, gdy mówi się, że można lubić komary. Wkrótce wszystko się wyjaśniło. Głosząca pochwałę komarów kobieta opowiadała, że przed blokiem, w którym mieszka jest ławeczka, jakich wiele w naszej parafii. - Moje panie, tam nie da się spokojnie przejść. Za każdym razem siedzący na ławeczce, z kompletnym brakiem dyskrecji obmawiają, głośno komentują i recenzują przechodzących. To swoiste „ławy sędziowskie”. Oskarżenia i wyroki padają łatwo i prędko. Bolą mnie te spojrzenia i komentarze bardziej, niż ukąszenia komarów. I jeszcze za jedną rzecz lubię komary… Kobiety wstrzymały oddech.  - Lubię je za to, że gdy sobie używają, ławeczka pustoszeje. No i jak tu nie lubić komarów? Ich „ukąszenia” bolą krócej. (30.06.2019)

Globalna korekta
  Obecna epidemia dokonała fundamentalnej korekty wszystkiego i wszystkich. Odsłoniła niesamowitą naiwność „człowieka”
w sensie cywilizacyjnym, człowieka, który dotąd uważał, że całkowicie opanował świat. Że dowolnie jesteśmy w stanie kształtować rzeczywistość, nie tylko tę polityczną, ale organiczną i każdą inną. Że człowiek może wszystko i wydaje mu się, że posiada „boskie” możliwości. Ten czas pokazał, jak bardzo zredukowaliśmy nasze istnienie do wymiaru doraźnego, i jak bardzo poddaliśmy się lękom
i wyobrażeniom. Korekta sprawiła też, że zrozumieliśmy czym jest rodzina, Kościół, wspólnota.
Pojęliśmy co jest ważne, co najważniejsze, a co całkowicie nieważne. Obecne ograniczenia epidemiologiczne pokazują nam,
jak bardzo ograniczone są nasze możliwości i nasza natura. A co z naszą duchowością? Czy i w niej nastąpiła korekta? (05.04.2020)
 
Tęsknota  (19.04.2020)
Codzienną żyję tęsknotą,
za parafią, za moim kościołem.
Za bliską mi wspólnotą,
kapłanów, wiernych - pospołem.
 
Tęsknię za żywą świątynią,
bez liczby wiernych wyliczeń
Nie „w necie”, ale prawdziwą,
bez barier i ograniczeń.

Tęsknię za konfesjonałem,
za Mszą „twarzą w twarz”.
Kazaniem głoszonym z zapałem,
gdy chce się „jeszcze raz”.
 
Tęsknię za świętą Komunią.
Dłońmi świętymi podaną.
Za brzmieniem organów
i pieśnią wspólnie śpiewaną.
 
Pączek z nadzieniem
   Tłusty czwartek. Tej tradycji służą wieki. Ten dzień nie może kojarzyć się z czymś, co nie jest… pączkiem.
Niektórzy będą delektować się smakiem pączków nadziewanych marmoladą, czekoladą, advocatem… .  Fachowcy będą pouczać,
jak pączki się „robi”, dietetycy będą liczyć kalorie i radzić, jak nie przytyć. Może warto, by w tym dniu pójść do kogoś, do znajomych, sąsiadów z pączkiem nadziewanym... miłością. Taką wysokokaloryczną, doskonale usmażoną, na dobrym ogniu.
Niech się dietetycy nie martwią, bo nadmiar miłości jeszcze nikomu nie zaszkodził. (16.02.2020)

Orzeł w klatce
  Orzeł w klatce? W klatce można trzymać papugę i kanarka, ale nie orła. Orzeł jest esencją wolności. My Polacy mamy naturę orła, pewnie dlatego orzeł znalazł się w naszym narodowym godle. Obecne obostrzenia, zwłaszcza religijne nie sprzyjają naszej, polskiej naturze. My kochamy wolność zbiorowo i indywidualnie. Wolności pragniemy jak tlenu i uwielbiamy przestrzeń.
Potwierdza to nasza narodowa historia. Spadkobiercy Norwida, Słowackiego, Mickiewicza i Sienkiewicza pragną i potrafią „latać”, wznosić się nad poziomy, nad lęki, ponad strachy „na Lachy” i jak ks. Markiewicz, potrafią z losem bój bezkrwawy toczyć.
Bywają jednak „orły” którym strach podciął skrzydła i klatka oswoiła. Podobni kanarkom i papugom podkulili skrzydła.
Z czasem osłabła w nich, a może zaniknęła potrzeba wolności. Gdy wreszcie otworzą te klatki i będzie można z nich wyfrunąć,
czy wszystkie orły wzbiją się w przestworza?  Ile „udomowionych” i zasiedziałych pozostanie w klatce, czekając na karmę i polecenia „hodowców” wolności? (03.05.2020)
 
Straty niepowetowane
  Czas epidemii poczynił wiele strat. Lista strat jest długa, a ich odrobienie wymaga ogromnego wysiłku. Handlowcy utracili kupujących, usługodawcy klientów, sportowcy treningów i wyników, muzycy, aktorzy prób i publiczności, nauczyciele uczniów, wykładowcy słuchaczy… A jakie straty ponieśli wierzący pozbawieni sakramentów w tym czasie? To są straty niepowetowane.
Miara strat duchowych nie podlega ludzkim rachubom, a ich odrobienie bez Bożej pomocy, może być trudne, a nawet niemożliwe. Święty Boże, święty Mocny… zmiłuj się nad nami.  (10.05.2020)
 
Lusterko wsteczne
  Nakaz społecznego dystansu dyktuje społeczną ostrożność, ale niszczy społeczne relacje. Jesteśmy jak kierowcy, którzy podążając
w sobie znanym celu, mijają stojących przy drodze. Oni czekają, byśmy się zatrzymali, a my – zdystansowani, oddalamy się.
Jednak „odruchowo” spoglądamy w lusterko wsteczne. Społeczna kaskada lęku, mechanizm, odruch, instynkt…? Niewrażliwi nawet nie spojrzeliby w lusterko, ale przecież my jesteśmy wrażliwi. W życiu, jak na drodze. Zawsze ktoś czeka, byśmy się zatrzymali.
Tylko to nieszczęsne lusterko wsteczne… A może to nie lusterko, a sumienie?  (17.05.2020)
 
Dobra „zła wiadomość”
  Współcześni medialni prorocy mają dla nas „złą wiadomość”. Wieszczą, że po pandemii już nic nie będzie jak dawniej.
W warstwie domyślnej zawarty jest przekaz negatywny, który ma być strachem po strachu, czyli; „bałeś się w czasie pandemii,
bój się po niej”. Jednak rzeczywistość „po epidemijna” może okazać się lepszą, nawet doskonalszą. Może ludzie zatęsknią za sobą bardziej. Ktoś zrozumie drugiego człowieka, uszanuje wartość pracy, ból samotności, krzyż cierpienia, znaczenie wiary,
Boga i Kościoła. I już nie będziemy się witać łokciem. Bez lęku będziemy bliżej siebie, mniej niż dwa metry. Ludzie wrócą do pracy, uczniowie do szkół, a wierni do kościołów. Jeśli tak będzie wyglądała ta wieszczona „nowa” rzeczywistość – to jest bardzo dobra
„zła wiadomość”.  (31.05.2020)
 
Zbyt dorośli ...
         Niedawno słyszałem rozmowę sześcio, może siedmiolatka z jego babcią. Siedzieli oboje na parkowej ławeczce, zwróceni ku sobie i wpatrzeni w siebie. Chłopiec zapytał: - Babciu, kochasz bajki? Babcia westchnęła. - Nie wszystkie, ale niektóre lubię.
Malec zamknął oczy - Za siedmioma górami, za siedmioma lasami… Babcia przerwała.                                     
- Za takimi bajkami nie przepadam, bo to dla mnie za daleko. Wnuczek zamyślił się, by po chwili drążyć temat.                             - Chciałabyś zamieszkać w zamku, w którym jest sto komnat?
Babcia z grymasem na twarzy odparła: - A kto by tyle pokoi wysprzątał? - Babciu, a w tych pokojach jest sto okien.
Babcia znowu przerwała. - Tyle okien do umycia? To ponad moje siły. Chłopiec niezrażony odparł.
- We wszystkim pomogłoby ci aniołki. Zakłopotana babcia wstała i całując wnuczka dodała: - Oj, ty mój mały marzycielu. Powędrowali w głąb parkowej alejki trzymając się za ręce.
Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci….
Bardzo często – my dorośli jesteśmy… zbyt dorośli. (26.05.2019)  
 
Na froncie
     Każdy żołnierz może nosić w sercu wzniosłe idee, hasła i waleczne motywy, ale prawdziwa odwaga sprawdza się na prawdziwym froncie. W warunkach pokoju waleczne porywy pozostają teorią i patetycznym zbiorem uczuć.
W konfrontacji z wrogiem, gdy czas wyjść z koszar, przychodzi czas próby. Wtedy nie ma wyjścia. Walka o zwycięstwo, albo klęska. No chyba, że dezercja. Ta militarna figura idealnie wpisuje się w rzeczywistość wiary.
Każdy z nas jest żołnierzem Jezusa, który na co dzień wyznaje wierność Dowódcy. W koszarach nie jest to trudne, ale dopiero na froncie sprawdza się prawdziwa odwaga. Nie wyczekujmy frontu. Już na nim jesteśmy. Ilu w nas wojowników, a ilu dezerterów? (08.03.2020)
 
Iskry na ściernisku
„Bóg ich doświadczył jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. W dzień nawiedzenia ich przez Boga zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku.”. (Mdr 3, 1-15)
To, czym teraz żyjemy, co z głęboką troską przeżywamy, dla wielu jest czasem egzaminu osobistej wiary, doświadczanej „w tyglu” prób, jakiej poddawane jest złoto. Opustoszały ulice, szkoły, urzędy i place zabaw. Siedzimy w domach za zamkniętymi drzwiami,
w obawie przed nieznanym. Wpatrzeni w telewizory i internet potęgujemy strach, zwątpienie, a może .. niewiarę.
Otacza nas świat inny, dotąd nieznany, jak ściernisko pusty i smutny. Ale są w tym świecie ludzie „całopalni”, którzy mimo obaw
i ryzyka, w szpitalnych oddziałach, opiekują się chorymi, leczą ich, pocieszają i pomagają, którzy zanoszą potrzebującym codzienne zakupy, leki z apteki i dobre słowo. Kapłani, którzy sprawują Eucharystię, spowiadają, idą do chorych z namaszczeniem
i Komunią św. I ci, którzy bez obaw, z wiarą i ufnością przychodzą na codzienną i niedzielną Mszę św. Oni wszyscy, jak iskry „rozbiegli się po ściernisku”.                            
W czasach szczególnego doświadczenia, wszelkie uczynki i wysiłki stają się szczególne i niezniszczalne. Nie lękajmy się i bądźmy jak iskry na ściernisku. (29.03.2020)

Anielska cierpliwość
  Coraz mniej umiemy czekać. Wszystko ma być szybkie: internet, dostawa, działanie leku, efekt i satysfakcja.
Nie lubimy czekać na cokolwiek. Prawdziwe czekanie jest jak Adwent i ma inny wymiar, gdy bywa dotkliwą próbą cierpliwości,
gdy doświadczamy naszej kruchości i niewystarczalności. Dla niektórych czekanie jest radością i nadzieją, dla innych piekłem
i cierpieniem. Wszystko zależy od tego na co naprawdę czekamy. Roman Brandstaetter pisał:
„Kto powiedział, że czekanie jest cierpieniem? Czekanie jest radością. Czekanie jest Aniołem”. Zapewne na tym polega prawdziwie adwentowe oczekiwanie. Musimy jeszcze znaleźć w sobie cierpliwość. Najlepiej … anielską.  (06.12.2020)
 
Wigilijna sztafeta
  Wigilia Bożego Narodzenia. Z radia płynie potok niby kolęd o śniegu, którego nie ma, i ani słowa o Bogu który jest.
W wielu oknach rzęsiście oświetlone choinki i dekoracje świąteczne. W domu zapach -  „domu”. To jedyny taki w roku zapach.
Inny na te, a inny na inne święta. Tego wieczoru, patrząc na własne dzieci, widzimy samych siebie, gdy przed laty - z miłością i troską patrzyli na nas nasi rodzice, a na nich nasi dziadkowie. I nadal urzeka nas to samo: miłość, radość, barwy, smaki,
zapachy i wyobraźnia. Wspaniała ta wigilijna sztafeta. Oby trwała najdłużej, bo gdyby się skończyła – skończyłoby się tak wiele. Wigilia to najpiękniejszy dzień w roku. Wigiliami odmierzamy życie, wdzięczni Bogu, że jeszcze dał nam czas na wigilijną sztafetę. (20.12.2020)
 
Patron przyjaźni
       Jan, najmłodszy z Apostołów, jako jedyny z grona Dwunastu był ze swoim Mistrzem do końca. Nigdy Go nie zdradził,
w Niego nie zwątpił, ani się nie zaparł. Wraz z Maryją stał pod krzyżem i tylko on usłyszał: „Oto Matka twoja”.
Święty Jan Apostoł mógłby być patronem przyjaciół. Wierna przyjaźń jest niepowtarzalnym darem.
Mamy wokół siebie ludzi, z którymi pragniemy być blisko i mieć ich za przyjaciół, którzy nie zdradzą i się nas nie zaprą,
ale na taki dar trzeba zapracować, bo przyjaźń wymaga trwania zawsze i do końca. (27.12.2020)
 
Wół i osioł
    Uboga stajenka, siano i zimny żłób, a przy nim wół i osioł. Dwoje młodych ludzi troskliwie pochyla się nad Dziecięciem.
Boże Narodzenie. Jak dobrze, że jest taki dzień w całym roku. Dobrze, że jeszcze jest wielkim Świętem, a nie tylko reliktem
i etnograficznym wspomnieniem historycznego zdarzenia, które wspomina się ciepło i kolorowo.
Na te święta życzę sobie, by w zimnej grocie mego serca Jezus odnalazł sposobne miejsce. I nie tylko raz w roku, ale codziennie mógł się w nim rodzić. I by przeszkodą nie była moja duchowa ociężałość wołu i upór osła. (25.12.2020)
 
Idź do Betlejem    (Boże Narodzenie 2020)
Taka noc się zdarza raz,
która zmienia ludzki los.
kiedy się wypełnia czas,
I proroków Bożych głos.
 
Kiedy w świętą, cichą noc.
Nad Betlejem gwiazda lśni.
Bóg objawia nam swą moc.
Do Betlejem wyrusz dziś.
 
Miłość swą objawił Bóg.
Swego Syna dając nam,
Aby wśród życiowych dróg.
Nikt i nigdy nie był sam.
 
Do Betlejem wyrusz dziś.
Tam odnajdziesz -  sens.
Gwiazda wskaże jak masz iść.
Musisz tylko szczerze chcieć,
by zrozumieć wreszcie, że
Betlejem – w tobie jest.
 
Kolaps
  Jesteśmy świadkami i bezwolnymi uczestnikami cywilizacyjnego i powszechnego kolapsu. W zaskakującym tempie zapada się wszystko to, co dotąd – przez stulecia było jasne, proste i oczywiste, gdy jednakowo rozumieliśmy stałe pojęcia, reguły i zasady. Dotychczasowe, wielowiekowe wartości w jednej chwili zmieniły znaczenie i sens.
Dobrem staje się zło, a zło dobrem. Czarne zastępuje to, co dotąd było białe. Prawdę, jako punkt odniesienia zastąpiono „punktem widzenia” i prawem do własnej opinii. Efektem są złamane sumienia, skłócenia w rodzinach, konflikty społeczne, niebezpieczny relatywizm i skrajny nihilizm. Na szczęście, według „mądrych głów” zjawisko kolapsu nie trwa wiecznie i ma swój kres, po którym wszystko wraca do normy. Bądźmy roztropni jak ewangeliczne panny, które wyczekując Pana zachowały oliwę wiary i nadziei.
Gdy kończą się ludzkie możliwości, zaczyna się moc Pana Boga. Nie człowiek, a Pan Bóg jest Panem świata. (08.11.2020)
 
Ostatnia  wokanda
       Każdy z nas ma swój termin na ostatniej wokandzie, gdy odbędzie się ostateczna rozprawa i zapadnie ostatni wyrok.
Wyrokiem będzie wieczność. Tak mało o tym myślimy, gdy wskazówki naszych zegarów spokojnie odmierzają czas,
a zrywając kartki z kalendarza myślimy o jutrze, przekonani że nadejdzie. A sąd „jak złodziej” może nadejść i będziemy sądzeni
z miłości, z naszych słów i czynów, a także z tego czegośmy nie uczynili „najmniejszym”. W pamięci utkwiła mi anegdota wypowiedziana przez niezwykłego kaznodzieję ks. Piotra Pawlukiewicza. W kolejce do bram nieba stanął znany z dobroczynności
i hojności bogacz. Pewny swego, w kobiecie stojącej przed nim rozpoznał Matkę Teresę. Pewność nieba zniknęła, gdy dotarły do niego słowa wypowiedziane do „kalkuckiej bohaterki”: Wejdź, ale mogłaś więcej! Pomni „ostatniej wokandy” nie traćmy danego nam czasu, by nie zaskoczyło nas wypowiedziane na ostatniej wokandzie: „mogłeś więcej!”. (22.11.2020)
 
Uśmiech losu ?
  Ileż to razy byliśmy przekonani, że o pewnych zdarzeniach w naszym życiu zadecydował tzw. pomyślny zbieg okoliczności,
łut szczęścia, szczęśliwy przypadek albo uśmiech losu. Katolik nie wierzy w „uśmiechy” losu bo wie, że wszystko leży w mocy Boga, Pana naszej – mojej historii, który „wszystko urządził według miary, liczby i wagi”. Każde, dane nam szczęśliwe zrządzenie,
które nazwiemy uśmiechem losu – zawsze od Boga pochodzi. (30.08.2020)
 
Bogiem silni?
  Przy jednym z rond w naszym mieście stoi duży krzyż, a pod nim cytat z Jana Pawła II: „Stalowa Wola Bogiem silna”. Zastanawiająca pewność zawarta w tym haśle zdumiewa, zwłaszcza gdy żyje się w tym mieście na co dzień.
Aż dziwi, że ta wzniosła myśl nikogo dotąd nie uraziła. Świadczyć to może o niezwykłej tolerancji albo niezwykłej obojętności. Prężność „Bożych siłaczy” zapewne da się wyrazić i wyważyć, ale w jaki sposób? Liczbą wiernych w kościele, kulturą religijną
czy miłością i wzajemną życzliwością? I czy cytat świętego papieża o nas jest nadal aktualny?
Odpowiedzi powinniśmy szukać niezwłocznie, ale najpierw w sobie. (13.09.2020)
 
Niezłomni
  Arcybiskup Ignacy Tokarczuk był „mężem niezłomnym”, który w powojennej historii polskiego Kościoła wybudował najwięcej kościołów i kaplic mimo przeszkód ze strony „budowniczych” socjalistycznego ładu. Stalowowolski kościół pw. Trójcy Przenajświętszej jest jednym z wielu dowodów odwagi tego niezłomnego pasterza. Lektura parafialnych kronik i wspomnienia świadków pokazuje, w jakich bólach wszystko się rodziło. W tych księgach tętni etos tamtych lat, gdy o wszystkim decydował
Urząd do Spraw Wyznań, jego funkcjonariusze, a także donosiciele. Wtedy niejeden proboszcz trafiał do więzienia, a budowniczy tracili pracę i szansę na utrzymanie rodziny. Niezłomny biskup Ignacy i ks. Ciaciek potrafili przytępić czujność partyjnych kacyków. Nasz kościół powstał, a my jesteśmy beneficjentami odwagi – niezłomnych kapłanów. Kościół już mamy, ale trzeba jeszcze czegoś
– niezłomnej wiary. (27.09.2020)
 
Z Panem Bogiem
   Pośród zjeżdżających na sankach dzieci pojawia się sześciolatek z mamą, niestety bez własnych sanek.
Chłopiec aż rwie się do zabawy. Dostrzega to jedna z mam, która oferuje chłopcu saneczki swojej córeczki. Chłopiec drży z radości. Siada i sunie w dół po skrzącym śniegu. Z dołu woła: - Dziękuję, proszę pani. Pani proponuje ponowny zjazd.
Chłopiec skacze z radości i zjeżdża jeszcze kilka razy. Gdy przychodzi chwila pożegnania obie mamy życzliwie się żegnają.
Mama przypomina chłopcu: - Co trzeba powiedzieć na pożegnanie? Szczęśliwy chłopiec woła: Było super proszę pani!
Pani z radością unosi kciuk, ale mama chłopca nie odpuszcza: Co się mówi na pożegnanie?
Chłopiec z uśmiechem woła: - Z Panem Bogiem, proszę pani! Tego się pani nie spodziewała. Zakłopotana pomachała rękawiczką.
Nie jest źle. (31.01.2021)

Nic monarchów nie odstrasza
  Że też im się chciało pokonać tak długą drogę (ok. 2 tys. km), by w zwykłym dziecięciu odnaleźć Króla Królów.
Żadnego z nich nie powstrzymało poczucie własnej wielkości i królewskiej godności. A dzisiaj, niektórym trudno pozbyć się monarszej wyniosłości, by uczynić choćby jeden krok do zwykłego człowieka.
Ciągle jednak są wśród nas prawdziwi „monarchowie”, bez koron na głowie, dla których daleka i trudna droga do bliźniego nie jest przeszkodą, bo prawdziwych monarchów nic nie odstrasza. (03.01.2021)
 
Gdybania „uliczne”
  A gdyby nazwy ulic przyporządkować ich mieszkańcom? Na Spokojnej mieszkaliby ludzie o spokojnym usposobieniu,
na Wesołej - weseli z natury. Na Słonecznej zawsze by było słońce, na Kwiatowej rosłyby kwiaty, Wspólna, łączyłaby wszystkich,
na Cichej…  Jacy byliby mieszkańcy: Bohaterów, Niezłomnych albo Wolności? W wielu miastach są takie ulice.
Zapewne najlepiej mieszkać na Słonecznej i Spokojnej, ale to tylko takie - uliczne gdybania. (17.01.2021)
 
Garść malin     (24.01.2021)
                            Choćby armia pedagogów, specjalistów rzesza cała,
                            wytężając swe umysły ponad siły się starała,
                            by do serca dziecka trafić, nieufności drzwi wyważyć.
                            To i tak nie dadzą rady, spece w swej dziedzinie starzy.
                            Nie zdołają znaleźć klucza, by do dziecka doróść skali,
                            jak to czynił Ksiądz Markiewicz, darując garść malin.
                            Wyciągnijmy więc swe dłonie, aby przyjąć słodki gest.
                            I spróbujmy jak On kochać - Miłość siłą jest.
 
Pod górkę
    Ks. Markiewicz miał zawsze „pod górkę”, ale w naszych czasach też miałby niełatwo.
W „obronie” przygarniętych sierot wstawiłby się Sanepid, Kuratorium, armia psychologów, Rzecznik Praw Dziecka,
zatroskane media i inne czynniki społeczne. Czy w gąszczu współczesnych reguł i standardów dostrzegliby ewangeliczną
i niestandardową miłość? Taką, która do dzisiaj nas zdumiewa i zawstydza. Taka miłość zawsze ma „pod górkę”. (24.01.2021)
 
Święty nie musi być chudy
  Święty Tomasz z Akwinu nie był chudy, a trafił do nieba. Lubił dobrze zjeść i miał niezwykłe poczucie humoru.
Hagiografowie życzliwie wypominają mu wcięcie w stole na obfity brzuch. Jednak nie tusza uczyniła go świętym,
a wiara i nauczanie które stało się jednym z fundamentów teologii katolickiej, gdy definiował prawdę, łaskę
i - udowadniał istnienie Boga. W niebie jest miejsce dla wielu. Także dla chudych i grubych, o ile ich życie było
-  dowodem na istnienie Boga. (24.01.2021)

Jeden procent

  Do końca kwietnia mamy czas, by rozliczyć się z fiskusem. Przy tej okazji możemy przekazać 1% na cele szlachetne.
To zaledwie jeden procent, ale w sumie jest miarą dobra, które może zmienić lub poprawić czyjś los.
A gdyby tak każdy z nas w czasie Wielkiego Postu ofiarował innym jeden procent samego siebie, tego co ma w sobie najlepsze
i najpiękniejsze. Jak wielkie dobro byśmy wzajemnie uczynili. Najpierw wystarczy: „głodnych nakarmić, spragnionych napoić … Wystarczy jeden procent, ale przecież zawsze można dać więcej. (11.03.2018)
 
Wielkopostna cisza   (11.03.2018)
W zgiełku świata,
w mediów gwarze
niezbędna jest nisza,
aby w wielkopostnym czasie
nasze serca wypełniła cisza.
Mądre wyciszenie,
a może milczenie?
To doskonały
i skuteczny sposób
na... nawrócenie.
 
Dobry Pasterz i dobre owce
    Niedziela Dobrego Pasterza. Przymioty dobrego pasterza potrafimy wymienić bezbłędnie. Pasterz ma być dobry, dobrotliwy, wyrozumiały i miłosierny. Powinien umieć słuchać i być cierpliwy. Ponadto ma mieć dar pokory dla krnąbrnej, upartej i zbuntowanej owieczki. Wskazane jest, by miał zawsze uśmiechniętą twarz i wyciągniętą serdeczną dłoń. Powinien być czujny, gotowy i sposobny, by znaleźć czas i pomoc dla zagubionej owieczki. Lista oczekiwań jest długa i zawsze coś do niej można dopisać.
Wypada zapytać o przymioty, jakie winna mieć „owieczka”. Czy nie powinny być one wobec swojego pasterza: ufne, posłuszne, oddane, pokorne, wyrozumiałe i kochające? Lista oczekiwań jest długa i zawsze coś do niej można dopisać. (22.04.2018)
 
Krzew i latorośle
     Tyle planów i pomysłów – bez Boga snujemy każdego dnia. Ile „domów” bez Niego budujemy, ile „straży” bez Niego stawiamy.
Trud to daremny, jeśli jest bez Boga. Stare polskie przysłowie mówi: „Bez Boga, ani do proga”. Warto je przypomnieć tym,
którzy na swój sposób żyją i trafiają na manowce. A potem kipią pretensjami i żalem do Boga, o którym dotąd nie pamiętali.
Słychać wtedy pretensje: Prosiłem Go, a On mnie wysłuchał. A jednak On nie jest Bogiem „głuchym” i nieczułym.
On daje ożywczą łaskę latoroślom, które wyrastają z życiodajnego krzewu. Trzeba się w Nim mocno zakorzenić, by wydać owoc. Wtedy z Nim wszelkie plany i pomysły wydadzą plon obfity. (29.04.2018)

Wpatrzeni w niebo
  Chrześcijanin powinien stąpać po ziemi, ale nie może przestać wpatrywać się w niebo. W 1961 r. na Ziemię powrócił słynny radziecki lotnik i kosmonauta Jurij Gagarin. Zapytany przez ówczesne media, czy w kosmosie widział Boga, odpowiedział: „Patrzyłem, patrzyłem, ale Boga nie widziałem”. Możemy się godzinami wpatrywać w niebo i nic nie widzieć. Możemy się niebem zachwycać, Drogą Mleczną i trajektorią planet, ale boimy się zapytać, kto ten kosmiczny ład ustanowił i stworzył.
Tym się chrześcijanie od astronomów różnią, że patrząc w niebo – widzą w nim przygotowane dla nich mieszkanie.
Zbawczą  i niebiańska „rezerwację” dla każdego, bez wyjątku. Także dla astronomów.
Patrząc w niebo, podziwiajmy dzieła Boże i miejsce wiecznego zamieszkania. (13.05.2018)
 
Zagrody nasze widzieć przychodzi (Boże Ciało 2018)
    Tę znaną pieśń śpiewamy zwykle w Boże Ciało, podczas procesji eucharystycznej. Zagród już w miastach niewiele,
ale w mniejszych miejscowościach i na wsiach wciąż ich nie brakuje. Już sam wyraz „zagroda” oznacza teren, przestrzeń oddzieloną od obcych. Zagroda jest naszym prywatnym terytorium, oddzielonym i niedostępnym dla obcych, intruzów i osób niepożądanych. Jezus pragnie przyjść także tu, ale Jemu zależy bardziej o zagrody, które wybudowaliśmy we własnym sercu. Niekiedy te zagrody stają się twierdzami, do których Bóg nie ma wstępu. Coraz częściej i śmielej ludzi z wnętrza swych zagród mówią, że miejsce dla Boga jest w kościele. Coraz więcej jest takich, którzy ośmielają się wyznaczać Bogu „zagrodę”. Uroczystość Bożego Ciała jest jedyną w roku okazją, bowiem Pan Jezus opuszcza świątynie i „widzieć przychodzi” nasze troski, nasze wady, braki i niedostatki.
Byłoby dobrze w tym czasie – na oścież otworzyć wrota swoich zagród. Tych materialnych i tych duchowych.
 
Różaniec ( 27.05.2018)
Jeśli pragniesz zerwać słabości kaganiec.
Odmawiaj z wiarą codzienny Różaniec.
By odnaleźć - pustki i sensu różnice,
rozważaj z ufnością Boże Tajemnice.
W nich odnajdziesz Boga zamysł wielki,
i zbawczą misję Matki - Bożej Rodzicielki.

Gdy twe życie bywa bezlitosne,
ukoją je - tajemnice radosne.
Jeśli często gubisz się i gmatwasz,
kierunek pokażą – tajemnice światła.
 
Często upadasz, w cierpieniach bezkresnych?
Nadziei szukaj w – tajemnicach bolesnych.
Rozmyślaj często – tajemnice chwalebne,
W nich tkwią siły, tak bardzo ci potrzebne.

Dzięki Bogu
     Często słyszymy: „dzięki Bogu wszystko poszło po mojej myśli”, albo „dzięki Bogu wszystko się udało”. Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś powiedział: „dzięki Bogu, nie poszło tak jak chciałem”. Zwykle, powodzenie wiążemy z Bogiem, a niepowodzenia i przeciwności kojarzymy z Bożą nieprzychylnością. Tymczasem Pan Bóg niekiedy „niszczy”, niweczy nasze plany, projekty i wizje, bo tylko On wie one są dla nas niedobre. I wtedy, dzięki Bogu nasze plany legną w gruzach. On na zgliszczach naszych planów – dla naszego zbawienia buduje coś lepszego, doskonalszego i pożyteczniejszego dla nas. Nie dość, że tak mało Bogu dziękujemy,
to zwykle do końca nie wiemy za co… (24.06.2018)

Opłatkowa receptura
  Trudno sobie wyobrazić Wigilię Bożego Narodzenia bez opłatka. Jego śnieżna biel pachnie domem rodzinnym, dzieciństwem, ukojeniem i miłością. Skłania do wzruszeń, wspomnień i radości. Jak wiele znaczy mały, biały opłatek. Jego receptura jest prosta,
jak prosta jest prawda; woda, sól i mąka. To widoczne i odczuwalne smakiem składniki. Są jednak trzy inne, niewidoczne składniki. To przebaczenie, zgoda i kruchość. Dawniej Boże Narodzenie nazywano świętami „godnimi”, bo nikt nie usiadł do Wigilii,
jeśli wpierw nie przebaczył winowajcy, albo o przebaczenie za swe winy nie poprosił. Nikt się z przebaczeniem nie ociągał.
I wtedy pojawiała się zgoda – drugi składnik opłatka. Trzeci składnik – kruchość, uświadamia, że nietrwałe jest wszystko co człowiek buduje własnymi siłami, jak kruche jest życie.  Receptura opłatka uczy troski o wszystko co ważne i co najważniejsze.
W Wigilię pomyślmy o tej recepturze. (16.12.2018)

Ziarnko gorczycy
   W roku 150 grecki filozof Celsus przepowiadał: „Wy chrześcijanie , jesteście wariatami, jeżeli wierzycie, że wasza religia może się rozszerzyć na cały świat”. Jak widać, nie miał racji. Filozofowie też się mylą. Mylili się również „mędrcy” i ideolodzy kolejnych epok, którzy wieszczyli Kościołowi rychły upadek. A Kościół Chrystusowych „wariatów” był, jest i będzie; Opoką, skałą, zamkiem warownym, źródłem Wody Żywej, ojczyzną świętych i błogosławionych, światłem niegasnącym.
Krzewem gorejącym, przystanią dla błądzących, pociechą płaczących, ukojeniem dla cierpiących, bezpiecznym schronieniem
dla bezdomnych, dla zmarłych przebłaganiem i Bramą do Nieba. Bo Kościół nie jest dziełem człowieka, ale Chrystusa. (17.06.2018)

Nauka z kosmosu
  Wzorem minionych wieków powinno się nauczać w szkołach astronomii. Nie tylko po to, by ludzie pamiętali, że to Ziemia krąży wokół Słońca, a nie odwrotnie. Głównie po to, by każdy człowiek zdał sobie sprawę z kruchości i filigranowej wartości, jaką przedstawia ludzkie życie na błękitnej planecie. Pędzimy gdzieś w kosmicznych przestworzach, a wydaje się nam, że jesteśmy „pępkiem świata”. Taka lekcja pokory być może przytemperowałaby pragnienie władzy, nieumiarkowanego bogactwa, megalomanii, a niektórym dała przeczucie samego Boga. (18.03.2018)

Jezus na skoczni
 
  Sport, jak sport wymaga pokazania siły, umiejętności, determinacji, konsekwencji i odwagi. Odwaga niejedno ma imię, a jednym
z nich jest wiara. To wiara osobista, która publicznie pokazana wymaga odwagi. Gdy Dawid Kubacki przed skokiem wykonuje znak krzyża, to jego gest widzą miliony widzów na całym świecie. Często kamerzyści pokazują ten gest i nie wiadomo, czy tylko z podziwu. Każdy z nas ma swoją „skocznię”, na której codziennie zasiada, by skoczyć najlepiej i najdalej. To zwykłe sprawy do rozwiązania, kłopoty i problemy. Gest wiary – znak krzyża na początek dnia i przed każdą czynnością, jeśli nie da od razu oczekiwanego efektu,
to z pewnością będzie aktem przyznania się do Jezusa. A za to można otrzymać najwyższe trofeum – nagrodę w Niebie.
Wyższych wyróżnień nie ma na całym świecie. (6.01.2019)
 
Jałmużna dla Króla
    Bardzo często nasza codzienna modlitwa, albo modlitwa w ogóle, jest wobec Boga „tanim groszem”. Jakąś chwilową jałmużną, którą z wielką łaskawością Jemu rzucamy, jak żebrakowi jakiemuś pod kościołem. Daliśmy – „kupiliśmy” święty spokój i błogie przekonanie, że spełniliśmy chrześcijańską powinność. Zwykle to jest pospieszny, poranny znak krzyża na czole, jakieś błagalne westchnienie albo pilna prośba, by było „po naszemu”. Modlitewna  „tania” jałmużna, a oczekiwania godne milionera.
Tymczasem modlitwa jest jak audiencja u Króla, u Pana i Władcy, którego nie można zbyć jałmużną. Jemu należy się to co najlepsze, najgodniejsze i najszacowniejsze. Królowi nie daje się jałmużny. Jemu trzeba dać wszystko. (20.01.2019)
 
Szczyt zaufania
  Przed oknami mojego domu jest niewielka górka, z której dzieci zjeżdżają na sankach. To wspaniały widok, kiedy małe dzieci wraz ze swoimi ojcami pokonują pierwsze w swoim życiu „szczyty”. Zanim taki zjazd nastąpi słychać wołanie:
Tato, gdzie jesteś! Pomóż mi! A wtedy słychać donośny głos ojca: Nie bój się, ruszaj! Jestem przy tobie.
Troskliwy ojciec na śnieżnym stoku jest obrazem naszego Ojca, który jest w Niebie. On zawsze jest przy nas.
Czuwa nad każdym naszym życiowym „szczytem” i każdym z niego zjazdem. A my tak często wstydzimy się, tak zwyczajnie jak dzieci spytać: Tato, jesteś tu? Pomożesz mi? (3.02. 2019)
 
Pułapka
 Do dziś pamiętam, z lat dziecięcych krótki wierszyk, którego nauczyła mnie babcia.
Zrób dziś, co jutro zrobić masz,
pamiętaj zawsze o tym.
Wstydem nie spłoni ci się twarz,
zrób dziś co jutro zrobić masz.
Największy bowiem w tym błąd nasz,
iż wszystko ma być potem -
zrób dziś co jutro zrobić masz,
pamiętaj zawsze o tym.
  Treść tej rymowanki dotyczyła codziennych obowiązków, jednak idealnie pasuje do wielkopostnych postanowień.
Często planom ich realizacji towarzyszy słowo „jutro”. Nie ma większej pułapki, niż to właśnie słowo lub jego inne formy:
później, kiedyś, wkrótce, spróbuję, postaram się…  Unikajmy pułapki „jutra”, bo efektem może być „wstyd, który płoni twarz”. (17.03.2019)

Serca niespokojne
  Wiele jest serc wrażliwych i wiele nieczułych, ale najwięcej jest serc niespokojnych. Zapewne dlatego najczęściej życzymy sobie wzajemnie – poza zdrowiem - spokoju. Można odnieść wrażenie, że spokój serca jest celem samym w sobie. Szewc, gdy zrobi dobre buty pozostaje w rozterce, że mógłby je zrobić jeszcze lepiej. Podobne „nie -spokoje” przeżywają twórcy, rzeźbiarze, kompozytorzy
i pisarze. Także rodzice, dziadkowie, duszpasterze, nauczyciele i wychowawcy. Każdy z nich – każdy z nas, w swoim niespokojnym sercu czuje, że mógłby wszystko zrobić lepiej. Każdy rodzic mógł lepiej wychować dzieci, każdy kapłan uratować więcej dusz, nauczyciel lepiej nauczyć, pisarz lepiej napisać, rzeźbiarz lepiej wyrzeźbić i każdy szewc zrobić lepsze buty.
Jak uspokoić niespokojne serce?
Św. Augustynowi się udało: „Niespokojne serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”. (10.11.2019)
 
Tradycja
Przedświąteczne nastroje i smaki pozostają na długo w naszej pamięci i w naszych sercach. Rodzice i troje ich dzieci dźwigało
z targowiska do domu dużą, ciężką i żywą choinkę. Przystawali co chwilę, zasapani, ale zadowoleni.
Jedno z dzieci co chwilę dopytywało: - Tato, ubierzemy ją dzisiaj? Proszę! Tata milczał jak zaklęty, ale mama krótko rozstrzygnęła kwestię. - Dopiero w Wigilię. Taka jest tradycja. Więcej pytań nie było, bo tradycję się zachowuje i pielęgnuje.
Można - co coraz częściej widać -„ubierać” choinkę nawet w połowie grudnia, ale gdzie te „smaki” i te wigilijne emocje?
Dopiero w Wigilię czuje się sens całego Adwentu i oczekiwania na „chwilę”, gdy przy wspólnym ubieraniu choinki,
przy wigilijnej kolacji, dzieleniu się opłatkiem i wspólnym śpiewie kolęd umacnia się więź wzajemna i tradycja.
Zawsze można ją ominąć, zapomnieć i wymazać, ale cóż to za święta, bez niej? (15.12.2019)
 
Puste stągwie
    Zakończyliśmy drugą „edycję” nowenny o powrót młodzieży do Kościoła.
Piękna to idea, ale trzeba spytać: Co sprawiło, że oni od Kościoła odeszli? To trudne i kłopotliwe dla nas pytanie.
A może, że w tej nowennie chodziło o naszych synów, córki i o naszych wnuków. Ktoś powiedział: „ Tu potrzeba cudu, jak w Kanie Galilejskiej”. Jeśli tak, módlmy się, ale pamiętajmy o  stągwiach. Rozmawiajmy z dziećmi i wnukami o Panu Bogu, a własnym życiem dajmy świadectwo wierności Kościołowi. (7.02.2021)

Kiedyś to były pączki
    Eh, kiedyś to były pączki. Domowe, słodkie, dorodne, nadziewane miłością babci albo mamy… palce lizać.
Dzisiejsze, owszem są okazałe i pulchniutkie, ale co może być w pączku za 99 groszy? Spulchniacze i utrwalacze.
Te pączki są jak współczesne idee i hasła. Tanie, wabiące i … jałowe. Nie „groźne” są w nich kalorie, ale
– utrwalacze, a rosnąca popularność tych „podrób” to z pewnością skutek działania  - spulchniaczy.
Kto by pomyślał? Zwykły pączek, a tyle w nim „nadzienia” do przemyślenia. Kiedyś to były pączki (14.02.2021)
 
Przed Twe ołtarze
Przed Twe ołtarze niesiemy błaganie.
Uchroń nas Panie od strachu i zguby!
Kiedy nasza wiara staje się pytaniem.
Czego chcesz od nas w czasie próby?
 
Jeśli zwątpimy Boże, co uczynisz z nami?
W czas zarazy, w czasie doświadczenia.
Nie dopuść do tego, Ojcze nasz i Panie.
Gdy z nadzieją wzywamy Twojego Imienia.

Boże, coś Polskę przez tak liczne wieki,
chroniłeś naród, zawsze Tobie wierny.
W czasie epidemii, nie żałuj opieki.
Boże Wiekuisty, bądź nam miłosierny.
 
Pierwsza dla ostatnich jest miłość
  Wszystko co pierwsze przeważnie cieszy i inspiruje. Pierwszy dzień wiosny, pierwsza myśl, pierwsza myśl, pierwsze zwycięstwo
i pierwsza wygrana. Są też inne „pierwsze razy”. Pierwsza porażka, pierwsze rozczarowanie, pierwsze kłamstwo, pierwsza zdrada
i pierwsza przegrana. Jedynka jako pierwsza liczba jest zwiastunką także tej ostatniej.
Niekiedy ostatni raz bywa pierwszym, np. ostatnie pożegnanie może być pierwszą okazją do przebaczenia, a ostatnia szansa może być pierwszą i jedyną. Ostatni upadek może być pierwszą szansą na powstanie z ostatniego upadek. Ewangeliczna arytmetyka: „ostatni będą pierwszymi”. Pan Bóg stworzył arytmetykę, ale bliżej Mu do „ostatnich”, a nie „pierwszych”. Pewnie dlatego, że pierwszą szansą dla ostatnich jest … pierwsza miłość. (28.06.2020)

Korzenie
   Kiedy w lesie mijam wysokie i rozłożyste, stuletnie, a może jeszcze starsze drzewa, myślę sobie, jak wielu prób doznały? Przetrzymały mrozy, wichry i palące słońce. Człowiek przy nich jest kruchą gałązką, którą silniejszy podmuch złamie.
Las jest lekcją pokory dla „silnego” człowieka. „Będzie las, gdy nie będzie nas”. Dlaczego drzewa są mocniejsze niż ludzie?
Nie wiem, ale przypuszczam, że one mają mocniejsze korzenie. (28.03.2021)
 
Nieliczni
   Niedziela Palmowa. Nieliczni wołają „hosanna”. Dzisiaj świat krzyczy: „ukrzyżuj”, jakby chciał to uczynić jeszcze raz.
I Malchusowi – ze strachu - nie ma kto odciąć ucha. Strachliwym do ucha kogut wciąż ”po trzykroć” pieje, jak wtedy,
gdy wielu stchórzyło, a tylko nieliczni pozostali przy Mistrzu. W odważnych jest nadzieja współczesnego Kościoła.
Trwanie przy Jezusie do „końca” to dzisiaj wyzwanie wymagające wielkiej odwagi.
I choć wielu ją deklaruje, to tylko nieliczni ją okazują.  (28.03.2021)
 
Wszystko jest jasne
Chrystus zmartwychwstał ! Alleluja!
Śmierć i grzech zostały pokonane - ostatecznie.
Dokonało się odkupienie każdego z nas – bez wyjątku.
Wiekuiste zbawienie jest szansą dla każdego – bez wyjątku.
Wybór i decyzja należy do każdego – bez wyjątku.
Wszystko jest jasne. Alleluja! (4.04.2021)
 
Miłość prewencyjna
   Praktykowany w wielu zakonach, comiesięczny dzień skupienia zwany „Dniem dobrej śmierci” kończy modlitwa:
„za tego, który pierwszy z nas umrze”. Ta modlitwa nie jest zwykłą formułką, ale niezwykłym aktem miłosierdzia,
poprzedzającym znaną tylko Bogu datę śmierci współbrata. Warto, byśmy i my miłość prewencyjną praktykowali na co dzień,
modląc się już dziś za tych, którzy pierwsi z nas; zachorują, zwątpią, upadną w grzechu, utracą pracę, nadzieję,  albo … umrą.
Niech ta modlitwa będzie prewencyjnym aktem miłosierdzia. (11.04.2021)
 
Zuchwałość poddanych
 „My naród polski” - chlubimy się, że Maryję mamy za swoją Panią i Królową. Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazały ufność,
ale i zuchwałość poddanych, bo gdy jedni Jej zawierzali swoje życie, inni szydzili z Niej, przyodziewając Ją w tęczę,
a wizerunek Królowej Polski profanowali. Ilu z nas się wtedy sprzeciwiło? Ilu odważnie stanęło w Jej obronie?
Nazbyt często ulegamy przekonaniu, że Ona wszystko zniesie, przemilczy i dobrotliwie przebaczy.
Czy jeszcze pamiętamy, co znaczyło wielokrotne, narodowe;  Królowo Polski – przyrzekamy!?
Oby nigdy nie nadeszła chwila, gdy Ona zechce abdykować, bo przecież żaden król nie pozwoli na zniewagę, pogardę i zuchwałość swych poddanych.
Zdumiewa aktualność słów, jakie przed dwustu laty napisał Zygmunt Krasiński: Królowo Polski, Królowo Aniołów!
Ten świat się rozpadł i rozdziera siebie, lecz żadna z jego rozerwanych połów, już się nie modli, o Mario, do Ciebie!
(2.05.2021)




 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Wróć do spisu treści